Translator

Polub mnie :)

Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Sesja 19.01.13

W dalszym ciągu sesje są inne. Wczoraj wizualizowałam cele, robię to od razu po zejściu do laboratorium, wczoraj mi się jakoś udało, ale dokładnie obserwowałam co się dzieje, umysł nie chciał myśleć, nie chciał wizualizować. Chciał odpocząć. Czułam jak przestaję myśleć i trwałam w jakimś dziwnym stanie. Nie chciałam "zmarnować " sesji, chociaż myślę , że żadna sesja nie jest stracona. Sesja nie była wypełniona cała wizualizacją , bo w końcu umysł mnie pokonał i się pstryk... wyłączył. Napływały i odpływały różne obrazy. Tak jakbym siedziała w kinie i je oglądała na ekranie. Żadnej analizy, żadnych myśli. Nie boję się ich. Usłyszałam słowo "Mudan" , ale nic ono mi nie mówiło, potem sprawdzałam to jest gatunek piwonii lub rzeka w Chinach. Więc raczej mi się nie przyda. Zabrałam się za leczenie taty, ale czas się skończył.

Myślę  , że to jest normalna medytacja, ale ja jestem nastawiona na medytację aktywną czyli dynamiczną , gdzie wizualizuję cele.

Dziś miałam sen, przyjechaliśmy z K do jakiegoś  miejsca samochodem, to było to miejsce, żadnego błądzenia jak czasem mi się śni. Wysiedliśmy, chcieliśmy przejść na drugą stronę ulicy i widzę mojego wujka w ciemnym dresie biegł truchcikiem do lasu  a za nim jego żona czyli moja chrzestna. Zaczęłam na nich wołać, oni nam pomachali a my przeszliśmy na drugą stronę w oczekiwaniu na nich żeby porozmawiać. Tymczasem spotkałam  moją nieżyjącą ciocię , inną ciocię i wujka.  Druga ciocia i wujek są wysocy, a ja byłam wysoka w śnie wyższa niż oni i patrzyłam na nich z góry mówiąc co wy tacy mali jesteście ?
W realu jestem niska, więc może to moje podświadome pragnienia o wzroście. W sumie to drugi sen o tym przesłaniu.

Jeszcze o nie- myśleniu w medytacji ( zaczerpnięte ze strony o buddyźme).

"... w medytacji doświadczyłem stanu bez myśli. Nie jest to nic specjalnego, w buddyźmie indyjskim ten stan nazywa się dżhana (lub dhjana). Tak naprawdę nawet nie stan, lecz cała ich gama, od tych najbliższych nam do tych niewyobrażalnie wysublimowanych, wykraczających poza czas i przestrzeń. Tę najbliższą nam pierwszą dhjanę Budda porównał do zmieszania wody i proszku mydlanego (chyba coś jak nasz proszek do prania), tak że nie pozostaje ani granulka suchego proszku i ostatnia kropla wody też wsiąkła też w proszek. Całkowite nasączenie umysłu energią, miłością, jasną świadomością. W odpowiednich warunkach pierwsza dhjana jest w zasięgu wielu ludzi. Doświadczamy w niej radości, odczuwamy swoje ciało i wszelkie wrażenia dopływające z zewnątrz tylko gdzieś na peryferiach naszej świadomości - a więc nawet już w tej dhjanie zanika myślowa czy dyskursywna aktywność umysłu. Ale nie zanika świadomość! To bardzo ważne, żeby nie mylić myśli i racjonalnej warstwy umysłu ze świadomością. W dhjanie czyli moglibyśmy powiedzieć stanie nadświadomym, świadomość istnienia jest tym bardziej wyostrzona i rozjaśniona.
A więc jeśli poprzez pytanie, czy można przestać myśleć, mamy na myśli (no właśnie, znowu na myśli), zanik tych czasem ciekawych, często męczących, czasem dręczących myśli, które wydają się żyć własnym życiem - to tak, moje doświadczenie i tradycja buddyjska potwierdzają to. (Natomiast jeszcze raz powtórzę, że strumień naszej świadomości uwolniony od luźnych skojarzeń i skaczących myśli jest tym pozytywniejszy, jaśniejszy, szczęśliwszy i pełen energii życiowej)".

Czytam książkę "Mózg Buddy" jestem w połowie i już mam dosyć. Nudzi mnie, tyle jest tam chemii że aż przesada dla zwykłego czytelnika,oczywiście inaczej też patrzę na sam mózg- jak to wszystko przebiega w milisekundach, ale po woli robi się nudne. Chyba resztę przeczytam wybiórczo. Napiszę jeszcze o tej książce , bo niektóre teksty są naprawde fajne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj