Translator

Polub mnie :)

Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Jest ciężko...

Ufff.... Jest ciężko. A droga do przebudzenia długa i kręta.  Energia na czole hasa już sobie w najlepsze - spływa , wibruje, dyskoteka pełną gębą. To co było do tej pory to naprawdę pikuś. Bardzo zwiększyło się uczucie ciężkości na nasadzie nosa jakby ktoś tam faktycznie siedział.  Energia spływa strużkami z czoła do powiek. To jest coś niesamowitego. Potrzebuję teraz dużo spokoju, jestem bardziej zmęczona. Brzuch pali ogniem,  uczucie ciężkości ciała podczas medytacji pojawia się niesamowicie szybko a ręce robią się tak ciężkie , że aż bolą. I światło..... o ile kiedyś od czasu do czasu się pojawiało, teraz jest prawie codziennie, tak jakbym siedziała w ciemnym lesie a ono gdzieś daleko rozbłyskuje przybliżając się powoli. Czakra gardła pulsuje jakby chciała gdzieś wylecieć.

Dwa razy w krótkim odstępie czasowym będąc w półśnie czułam narastanie energii od dołu do góry , towarzyszyło temu niesamowite uczucie.
Mimo tego wszystkiego miałam optymistyczne sny, śniła mi się liczba 44.

W innych snach widziałam czystą wodę oraz siebie w białej sukni - byłam po jakieś ważnej ceremonii. Prywatnie cały tydzień miałam bardzo udany.

Miałam też sen - śnił mi się dom , w którym miałam zamieszkać. Dom był przesiąknięty złą energią , którą czułam bardzo mocno, zwiedzałam ten wielki dom,  w jakimś pomieszczeniu natknęłam się na wciśnięte w kąt jakieś szafki dziecko z wielką raną w okolicy gardła  - jak z horroru. Może nic takiego ten sen, ale jednocześnie byłam w  nim bardzo silna i stanowcza , ani trochę nie przeraziła mnie ta negatywna energia a dosłownie czułam ją wtedy wszędzie. Byłam ponad nią, duużo potężniejsza pozytywnie niż ona. Kategorycznie odmówiłam zamieszkania  w tym domu.

Następują zmiany  - jakie kruche jest nasze ciało, jakie zanieczyszczone i jakie słabe. Teraz to dostrzegam jak widzę i czuję jak się zmieniam. Rozumiem też teraz co to oznacza. Musi umrzeć moje stare "ja", żebym stała się innym , lepszym człowiekiem. Ale ta "śmierć" jest długa i bolesna. Nie ma już odwrotu...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj