Translator

Polub mnie :)

Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Magia codzienności

Wiosna… W tygodniu w domu wstaję pierwsza, bezszelestnie sunę po domu, najpierw podnoszę rolety, zaglądam przez okno w kuchni czy już nie czeka na schodach nasz kot przybłęda. Kot nie nasz , ale codziennie jest. Dostaje śniadanie , potem dzieci wypuszczają go na podwórko gdy czas jechać do szkoły, potem po południu kot ląduje z powrotem.

Na pozór każdy poranek taki sam – jak dzień świstaka – te same czynności, ale to na pozór. Idzie przecież wiosna, świat się zmienia, wczesnym rankiem otwieram okno w łazience, czuję się w innym świecie, słyszę przepiękny śpiew budzącej się przyrody , widzę czubki drzew wsłuchując się w głęboki szum lasu. Przecież jeszcze nie tak dawno było cicho , cichuteńko, cała przyroda spała. Tak mocno czuć te wibracje. Mocno jestem na to wrażliwa, medytacja mocno mnie uwrażliwiła na takie doznania, w sobie czuję moc jakbym wchodziła na wyższy poziom. Więc nie każdy dzień taki sam jakby się myślało, tak samo z medytacją. Codziennie to samo miejsce, prawie ten sam czas, te same czynności przygotowawcze. Ale w środku zmiany choć tak trudne do uchwycenia na zewnątrz, dzieją się same.

W dalszym ciągu medytuję z moim pomocnikiem Medigong. Jestem zdumiona jak szybko zapadam w trans i ile obrazów mój mózg produkuje bez mojej świadomej woli, śmieję się potem jak to umysł papla bez końca – bla, bla , bla….

Bicie gongów ustawiłam co 3 minuty i gdy jestem zmęczona , to te 3 minuty wystarczają na wejście w stan theta i „produkcję” hipnagogów. Potem idzie jeszcze szybciej , słyszę gong zapadam w trans, widzę i słyszę hipnagogi, znowu słyszę gong i tak w kółko. Mam teraz tą świadomość jak trudno oczyścić umysł z tej plątaniny, ile gongów musi wybić żeby się ugłaskał jak małe dziecko, przestał krzyczeć i przestał gadać, aż spokojnie w ciszy usiądzie. Tak jak brudna woda w szklance – zanim osad opadnie na dół i zostanie krystaliczna woda musi upłynąć trochę czasu. Trudnością jest wielką osiągnąć tą ciszę.

Niedługo mój długo wyczekiwany czas – II stopień reiki. Zanim zrobiłam pierwszy już myślałam żeby zrobić drugi. Kręcą mnie te symbole i ogrom możliwości jak można przy nich pracować z energią. Chętnie już bym porobiła małe-czary mary, bo umiem je rysować , ale wiem , że nie mogę póki nie zostanę do nich dostrojona.

Energia w czole w końcu powoli się przeciska, spływa do nosa i po skroniach. Wyobraźcie sobie, że prawie przez dwa lata dzień w dzień nosicie w czole ciężką cegłę a gdy dodatkowo dochodzą silne emocje, cegła błyskawicznie rozrasta się i pulsuje jakby skakała techno na dyskotece. Koszmar

W związku z tym doszłam do ciekawego odkrycia i  zaskakujących przeżyć,  ale  napiszę Wam o tym w przyszłym tygodniu. Podam też technikę dzięki której nasunęły mi się te nowe wnioski.

W kwiatach kolorowych
ciepłych dolin
mam swój dom
Ja
w podmuchu lekkim
łza
Mam dom
na stokach gór kamiennych
rzeźbione rosą nieba
w obłokach puszystych
naprawdę jestem 
tylko
TAM




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj