Translator

Polub mnie :)

Szukaj na tym blogu

niedziela, 5 czerwca 2016

Wewnętrzne Przebudzenie

Czy można się wewnętrznie przebudzić i nie wiedzieć o tym ? Zacząć czuć inaczej życie , zmieniać się nie pod wpływem innych , nie chodząc na magiczne kursy, ale w wyniku pracy nad sobą ? Czy ten moment może przyjść tak cichutko gdy na niego nie czekamy a gdy już jest akceptujemy go bez nazwy... Nie na zasadzie halo o 5.00 dnia... przebudziłam się ....

Praca nad sobą sprawiła, że intuicyjne zaczęłam się "obierać" jak cebulę z poszczególnych warstw. Bez przymusu nie wiedząc kiedy zaczęłam żyć w teraźniejszości, być dla chwili , która teraz trwa. Wchodząc w swoje lęki , po to , żeby wysłać im swoją miłość i je przeżyć. Wchodzić w ogień ciemnych myśli i wyjść z niego po drugiej stronie. Nie uciekać od niczego. Świadomość podpowiedziała mi , że tylko w taki sposób mogę wydobyć z czeluści swojej podświadomości cały emocjonalny syf , przeżyć go jeszcze raz po to żeby sobie poszedł.



Tylko zatrzymanie się i obserwacja lęków i innych nieprzyjemnych myśli jednocześnie pozwalając żeby one by takie jakie są , nie próbując ich zmieniać doprowadza nas do spokoju ducha. Doszłam też do wniosku, że wszystko po prostu JEST, ani dobre ani złe a to od nas zależy jakie. Na zasadzie dla zabójcy zabicie kogoś nie będzie złe, ale dla nas tak - będzie wyrazem skrajnie negatywnych uczuć. Tak naprawdę więc to jak coś odczuwamy zależy od nas samych. Dla jednych ten sam problem urasta do rangi potwora a dla kogoś innego jest zaledwie małą myszką. A ten problem po prostu JEST - to my nadajemy mu zabarwienie emocjonalne. Rozumiecie ?

Tak zaczęłam żyć jakiś czas temu , nawet nie wiem kiedy od tak po prostu. Gdy jakaś sytuacja mnie przerasta próbuję się z nią zmierzyć , nie uciekać od niej i się w nią nie angażować uczuciowo. Tylko OBSERWACJA.

Taka sytuacja :

mega - problem w pracy : myślę , ale kanał, zaraz jednak przychodzi myśl , przecież za rok nikt o tym nie będzie pamiętał, po co masz rozdzierać się , spróbuj załatwić go jak najlepiej i niech przepłynie przez ciebie.  Za rok sama o tym nie będziesz pamiętać, a po nim pojawią się kolejne, i kolejne problemy ..... Takie podejście znacznie ułatwiło mi życie. Przestałam uciekać...

Taka obserwacja nas wyzwala , ale potrzebujemy odwagi żeby patrzeć . Z tym jest gorzej. Uśpieni uciekają całe życie. Uśpieni szukają technik, nowych metod rozwoju wewnętrznego, ale przy tym mniej ich interesuje praktyczna praca nad sobą.

Skąd taka dzisiejsza refleksja : otóż po przeczytaniu książki Wewnętrzne przebudzenie Colina Sisson. Wspaniała pozycja jak się przebudzić, odkrywałam z każdym rozdziałem , że sama tylko w wyniku pracy nad sobą doszłam do takich samych wniosków jak autor.

Wiem już tez skąd pojawia się mój błogostan , gdy czuję , jak coś we mnie puszcza w środku, mam wrażenie że wszystko co tam jest zaczyna być jednością , bez podziału na części. Czy jest możliwe, żeby wszystkie czakry złączyły się w jedną ????

Czasem sobie siedzę i tak myślę , gdy dopada mnie kiepski nastrój, kurcze kupiłam nie w tym kolorze ręcznik, materac okazał się jednak za twardy, wakacje spieprzone przez pogodę itd. Potem śmieję się po co tracić na te wymysły energię, za x- lat mnie tu nie będzie, co mnie potem będzie obchodził jakiś kolor ręcznika ? Jaki sens jest tej walki ? Wszystko jest przecież takie materialnie ulotne. Czasem wyobrażam sobie, że życie to taka gra, gdzie każdy ma swoją rolę, bawimy się w dobrych ludzi , w morderców itd. Jakże się uśmiechnęłam gdy własnie przeczytałam pewną przypowieść o tym w tej książce.

Kosmiczne spojrzenie na rzeczywistość ( Wewnętrzne przebudzenie C. Sisson) 

W dalekiej galaktyce, w środku kosmosu, żyje grupa istot zwana Władcami czasu. Pilnują oni całego stworzenia. Są odpowiedzialni za utrzymanie ewolucji wszystkich form życia w całym jego dominium. Co pewien czas któryś z nich jedzie na wakacje.
Pewnego razu przyszła wreszcie kolej na Kroba. Krob udał się do agencji podróży, by znaleźć dla siebie miejsce na spędzenie urlopu.
- No cóż, panie Krob - rzekł agent - mamy wolne miejsce na dalekich krańcach naszego systemu gwiezdnego, na czerwonej planecie. Może pan tam leżeć do góry brzuchem i cieszyć się wszystkimi przyjemnościami życia.
- Byłem tam ostatnio i jest tam wspaniale, ale wolałbym coś bardziej egzotycznego - odpowiedział Krob.
- To może będzie panu odpowiadała Zielona Planeta w sektorze gwiezdnym 401. Można tam odpoczywać w idealnym spokoju i ciszy. Ostatnio jest to bardzo popularne miejsce.
- Nie - odrzekł Krob, wolałbym okolicę, w której mógłbym stawić czoło jakimś wyzwaniom.
Agent zastanowił się przez chwilę i powiedział:
- Myślę, że mam coś takiego. Na dalekich krańcach kosmosu znajduje się bardzo mały układ gwiazd zwany Drogą Mleczną. Bóg jeden wie, skąd wzięli taką nazwę. Jest w nim Niebieska planeta; można tam bawić się z samym sobą i innymi Władcami czasu, którzy spędzają tam swój urlop. Główną rozrywką jest zabawa w chowanego. Jest ona bardzo popularna. Ale zanim pan tam pojedzie , musi pan zdecydować, ile żyć chce pan otrzymać i jaka rolę odgrywać w danym życiu. Ponieważ w naszym wymiarze nie istnieje czas, może pan dostać tyle żyć, ile pan zechce. tam zapomni pan, kim pan jest, aby mógł pan szukać siebie za każdym razem- w każdym życiu od nowa. Pomiędzy życia musi  pan wybrać , w co się chce bawić w następnym życiu. Musi pan także wybrać dla siebie płeć. W każdym życiu są bardzo fajne gry i zabawy zwane rodziną lub relacjami. Te to dopiero potrafią człowieka rozśmieszyć !
Krob się zainteresował
- To brzmi wspaniale - rzekł- Proszę mi jeszcze powiedzieć o innych grach i zabawach, w których mogę uczestniczyć, kiedy będę próbował odnaleźć siebie.
- Och, jest ich dużo. We wszystkich może pan wziąć udział podczas swoich wakacji. Bardzo popularna jest zabawa w wojownika. W tej zabawie może pan zobaczyć, ile razy można pana zabić w bitwie albo w innych okolicznościach, w których pomaga pan innym sprawdzić to samo. To bardzo zabawna gra, a najzabawniejsze jest w niej to, że wszyscy traktują ją serio. Większość berze w niej udział około dwustu razy. Naprawdę, można umrzeć ze śmiechu, taka jest fajna. Jest też zabawa w kupca. Pokazuje, ile razy można się wzbogacić, a później wszystko stracić. Bardzo interesująca, pyszna rozrywka. A co by pan powiedział na zabawę w woła roboczego ? Polega ona na tym , że robi się to samo codziennie przez osiem godzin przez około 50 lat i dostaje za to tyle pieniędzy, by nakarmić rodzinę i od czasu do czasu się upić. Jeśli wybierze pan płeć żeńską, może pan sprawdzić, ile razy potrafi posprzątać dom i ugotować, zanim zużyje pan swoje ciało. Nie bardzo to rozumiem, ale mam wrażenie, że ta gra ma także pomóc innym urlopowiczom w zabawie, którą nazywają narodzinami. Ale jest jeszcze lepsza: zabawa w studiowanie - zobaczy pan w niej, ile teorii filozoficznych można włączyć do swojej kolekcji podczas jednej gry w odnajdywanie siebie. Jeśli stanie się pan dobry, może pan przekształcić się w zabawę w w guru, w której uczestnik myśli, że jesteś oświecony i pomaga innym urlopowiczom bawić się w studiowanie, lecz najpopularniejszą rozrywką jest niech pan posłucha uważnie, zabawa, która trwa równocześnie z innymi zabawami. nazywa się zabawą w ofiarę i cierpiętnika. Tu się pan dopiero uśmieje ! Boki zrywać ! Zobaczy pan , ile razy może pan umrzeć na jakąś chorobę, ile razy spowodować, że będzie pan , jak tam mówią, nieszczęśliwy. Chyba przy tej grze trzeba tak wytrenować umysł, by negatywnie oceniał i osądzał rożne rzeczy. Ja w ogóle nie mogę jej  pojąć. Zdaje , się, że wysyłają urlopowiczów do specjalnych szkół, by się dobrze jej nauczyli. Ale pierwsze nauki pobiera się u tych wczasowiczów, którzy bawią się w rodziców. Jak pan trochę poćwiczy, na pewno pan się zorientuje, o co w niej chodzi.
- To brzmi wspaniale, Proszę mnie zapisać.

Tyle bajeczki. Z której wynika ważna rzecz : nasz dom wcale nie jest TU....

I przestańmy traktować życie tak poważnie ;)

Samorealizacja zachodzi tam, gdzie świadomie jesteś w chwili obecnej, a nie na jakieś górze, w świątyni czy u stóp mistrza. Jeśli poszukujesz samorealizacji prawdopodobnie jej nie znajdziesz. Jeśli otworzysz świadomość na to co jest w chwili obecnej, samorealizacja znajdzie siebie.





3 komentarze:

  1. Bardzo Ci dziękuję za te wpisy, jesteś moją inspiracją.
    W niedziele znów odwiedziłam po dłuższej nieobecności Twojego bloga, 2 notki... po których powróciłam do Silvy.

    Tak wielka praca mnie czeka ale patrząc na to co osiągnęłaś wiem, że warto.

    OdpowiedzUsuń
  2. A Ja, Kalista dziękuje za Hewitt`a. Niezły jest!
    Miał łatwiej, bo przejął po Matce zdolności.
    Obie książki bardzo dobre i "treściwe".
    Pozostaje Mi tylko wziąć się "do roboty", systematycznie :-)

    Pozdrawiam.
    Mariusz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego tak go lubię :) Pisze prostym językiem i podaje proste ćwiczenia.

      Wytrwałości życzę :)

      Usuń

Drukuj