Translator

Polub mnie :)

Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 19 września 2016

Ciemna strona medytacji

Na blogu od początku mam jedno założenie - nie ściemniam. Piszę tak jak jest, nie ukrywałam gdy miałam doła i ciężkie psychiczne chwile , nie ukrywałam gdy byłam wniebowzięta i pełna optymizmu, tak i będzie w tym poście , który w moje wewnętrzne życie wnosi ogromną świadomość zmiany. W zakładce  "Moje przebudzanie"  można prześledzić skrótowo moją duchową drogę.

Gdy zaczęłam pisać tego bloga 3,5 roku temu dopiero wchodziłam w świat medytacji i wszystko było dla mnie fascynujące i takie piękne, techniki ,książki. Potem przyszła praca nad sobą , świadomość , że prędzej czy później będę się musiała zmierzyć ze swoimi problemami, bo głęboka medytacja do tego prowadzi. W tym momencie trzeba sobie zadać pytanie czy wchodzimy w to,  czy nie mamy odwagi zagłębić się w czeluść naszej podświadomości i odrzucamy proces zmian , czy jednak nie , znajdujemy w sobie siłę aby dążyć do jedności nas samych.
To jest tak jak ze strupem, gdy nic z nim nie robimy on sobie po prostu jest, ale gdy zaczniemy go rozdrapywać to zaczyna lecieć ropa, musimy poświęcić czas aby ranę oczyścić i wyleczyć.

Głęboka medytacja rozdrapała mojego strupa...

W początkowym okresie pisałam tutaj o moim oburzeniu gdy czyta się, że medytując może nas opętać Szatan. Pamiętam wyraziłam wtedy swoje oburzenie, że to jest niemożliwe.Teraz twierdzę zupełnie co innego. 
Do mnie zawitał pod postacią boskich postaci - Anioła Stróża, Jezusa, Matki Boskiej. Nie będę się tutaj rozpisywać o szczegółach spotkań , bo na blogu są opisane dokładnie wszystkie. Kto je czytał wie ile radości mi przynosiły bo ja przekonana, że to wcielenia prawdziwego Boga uwierzyłam, że jestem wybrana. Oni wszyscy dali mi dokładnie to czego mi brakowało, karmiąc przy tym moje ego. Cienie  z mojej podświadomości uwalniały  się na powierzchnię i manifestowały się w tych obrazach. To nie jest żaden Kowalski czy Malinowski z ulicy obok , którzy chcieli mi  zrobić krzywdę, to byłam SAMA JA - projekcja mojej podświadomości  i tego mroku, który zepchnęłam głęboko i czego w sobie nie akceptuję. Szatan tym jest - naszymi cieniami w naszej głowie. 

Być może ktoś z Was zapyta , no jak to, nie rozpoznałaś tego ? No właśnie nie, wizje były naszpikowane miłością , poczuciem wyjątkowości, odczuciem bycia w jakimś cudnym procesie. Gdy sobie to wszystko uświadomiłam  z pokorą schyliłam głowę myśląc jak byłam naiwna, myśląc, że rozpoznam Szatana.

Gdy sięgniecie do wzorców, które posiadacie - że szatan zieje ogniem , wieje chłodem i ma koszmarny wygląd to się mylicie. Potrafi przybrać dowolną postać i zachowywać się tak aby Was tym ująć , jednym słowem dopracowuje "metodę" pod konkretnego osobnika. Wizje po prostu się wydarzały, jakbym siedziała  w kinie i oglądała film. Potem połączyli mnie w parę ze znajomym - razem byliśmy w astralu -  złote symbole - pieczęcie , które  miałam na dłoniach wyrysowałam mu na twarzy.

Jezus jawił  mi się jako piękny mężczyzna  w długich włosach, a czy tak wyglądał naprawdę ? Widziałam go takiego jaki mam wzorzec - zapamiętany z obrazków świętych i z kościoła.
Na chwilę mnie zastanowiło jak raz na mnie warknął, a któregoś razu wyczułam złość w Aniele Stróżu który był zły na Berniego ( ziemski pomocnik duchowy - oczywiście część mojej podświadomości). Innym razem  byłam w pozycji embrionalnej lewitująca a moja dusza została zablokowana. Dowiedziałam się , że naprodukowałam za dużo energii i tak zostanę póki nie poradzę sobie z jej nadmiarem.

Nie zorientowałam się na nawet wtedy, że mimo boskich wizji ja sama nie byłam szczęśliwa.  Byłam w jakimś amoku. Miałam dosyć medytacji, ale oni twierdzili, że powinnam  medytować aby się dalej rozwijać ( wtedy doili mnie  z energii ). Dopadła mnie głęboka depresja , nie miałam na nic siły , noce były koszmarne i nerwowe. Dlatego zaczęłam myśleć , że coś jest nie halo - w końcu wizje zaczynają powoli znikać ( z czego nie byłam  zadowolona - czyli pojawiło się uzależnienie) a ja zaczynam mieć coraz więcej energii. Powoli uczę się jak żyć w TERAZ, akceptować siebie taka jaką jestem  i doceniać chwilę obecną. Wraca radość życia.

To mnie wiele nauczyło - teraz z wielkim sceptycyzmem podchodzę do kreacji boskich w rzeczywistości. Sorry, ale nie przywołuję anioła stróża , żeby mi w czymś pomógł. Dziwnie patrzę na wszystkie święte obrazy.  Prawdziwy Bóg nie ma imienia , jest wszystkim . A my sami jesteśmy doskonali, tylko nie chcemy uwierzyć, że tacy jesteśmy,wiecznie szukamy w sobie brudu i chcemy się oczyszczać i umartwiać. Po co. Gdy zaakceptujemy siebie w takiej postaci jak TERAZ  to wszystko poznika, żadnego procesu, żadnych zobowiązań. Akceptacja siebie - ze swoim światłem i cieniem przyniesie nam  wolność. Będzie co ma być.

Myśląc  o słowie Bóg - widzę wzorzec w mojej głowie - starszego pana w chmurach. He , tu znowu pic , przecież on tak nie wygląda , a tak go widziałam w wizji.  Wolę myśleć o Nim - jak o Źródle, które nie ma postaci i jest wszystkim co Jest.

Jestem po tym , nie wiem czy fałszywy Bóg powróci, ale jestem dużo silniejsza.  To jest to o czym mówiła V. Stibal w theta healing - o poziomach bytu, dopiero na ostatnim - siódmym jest najczystsza energia boska , która od nas  niczego nie wymaga. Niższe poziomy to właśnie między innymi anioły, czy przewodnicy duchowi. Na niższych poziomach , aby coś otrzymać trzeba coś dać i informacje pochodzące stamtąd nie muszą być prawdziwe.  Dlatego pisała aby omijać je wszystkie i kierować się do samego Źródła.

Teraz ja ją doskonale rozumiem. Nie łaknę teraz tych spotkań , chciałabym świadomie, omijając cały zasyfiony astral i znaleźć się na 7 poziomie.  Ciekawa jestem jaka będzie moja dalsza droga w duchowym świecie. Medytacje są spokojne , panuje cisza i na razie nikogo nie spotykam , po chwili mnie nie ma, znikam, pojawia się dziwaczne pytanie - gdzie JA jestem gdy mnie nie ma . Pytanie bez odpowiedzi - bo nie ma wtedy JA...

Na koniec pamiętajcie :

W prawdziwym kontakcie z prawdziwym Bogiem  - nikt Ci niczego nie nakazuje, nie wydaje rozkazów, nie daje nagród w zamian za wypełnienie jakichś zadań. Nikt Cię nie wybiera i nie szkoli do żadnych wzniosłych misji.  
Rozkazy, agresja czy inne problematyczne rzeczy - to niedojrzały Duch, a dokładnie, zakłócenia wprowadzane przez nierozpoznane dotąd wzorce podświadomości oraz ego, które nie zna siebie w danym zakresie.


8 komentarzy:

  1. Hej pamietasz jak pisalem o tym ze tez chcialbym doswiadczyc tych wizji itp. po tym co przeczytlem to ciesze sie ze jeszcze mi sie to nie przytrafilo. a jesli sie zdarzy to bede je omijac. dzieki za przestroge :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten wpis jest dla takich jak TY. Dlatego jak zobaczysz w medytacji Buddę - zabij go.

      Usuń
  2. Niesamowite... jestem na początku drogi i ciągle bolące i błądzę.. ciągle szukam tej właściwej drogi którą mam pójść.
    Dzisiaj trafiłam tutaj i teraz wiem że to Bóg mnie tutaj skierował... on sam podsunął mi właściwą drogę..
    Dziękuję

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) To dla tych szukających Prawdy. Choć nie każdy jest na nią gotowy. Pozdrawiam

      Usuń
  3. a gdybyś miała w punktach napisać jaką drogą iść a co omijać, żeby nie powielać nie potrzebnie błędów... ???
    Gdybyś była nauczycielem, jaką droge wskazywała byś swoim uczniom ???
    dzieki serdeczne za odpowiedź ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba tak się nie da :) Nie można rozwijać się duchowo uciekając przed wszystkim czego się boimy. Jak zrozumiesz światło, jeśli nie doznasz ciemności ? Dróg do Domu jest wiele, każde doświadczenie czegoś nas uczy,dzięki którym poznajemy siebie. Szukaj siebie w sobie, bądź obserwatorem swoich myśli , uczuć i doznań. Żyj w Teraz, nie szukaj siebie w innych, nie wierz ślepo nauczycielom duchowym. Wszystko co najlepsze jest w Tobie, tylko musisz to odkryć. Doświadczaj i baw się życiem każdego dnia. No i kochaj siebie taką jaką Jesteś :)

      http://metoda-silvy.blogspot.com/2016/08/doswadczac.html

      Usuń
    2. wiesz, to nie o to chodzi, że się boję... bo nie mam w sobie takiego uczucia... lecz o to, żeby nie "wyważać otwartych drzwi" i nie tracić na to czasu...
      Nie tylko tutaj przeczytałam, że wieloletnie praktyki medytacji, zaliczenie różnych szkoleń rozwoju osobistego, praktykowanie OB i innych... tworzyły tylko iluzję i nie prowadziły do celu... dlatego staram się robić teraz dokładnie to co podpowiadasz... szukam siebie w sobie, staram się nawiązać kontakt z moją utraconą duszą, pokochać na nowo siebie... i zycie Tu i Teraz :)
      dzięki ... pozdrawiam i mam nadzieję jeszcze do usłyszenia...

      Usuń

Drukuj