Translator

Polub mnie :)

Szukaj na tym blogu

sobota, 26 sierpnia 2017

Nowe

Rozpoczęłam nową pracę. Mam wyostrzone zmysły, obserwuję ludzi i wydarzenia jak przez lupę. Nie wiem czy jest to do końca dobre - takie maksymalnie wyczulenie. Bo znowu przychodzi to uczucie bycia  w jakimś  matrixie - w grze, która jest iluzją na niby. I nie mam emocji, jakbym  była maszyną. Czasem myślę dlaczego los mi zafundował taką zmianę i gdzie ona mnie zaprowadzi. Jestem tego mocno świadoma i to jest zupełnie inne odczucie niż u ludzi którzy śpią. Dlatego czasem życie mnie nudzi - wieczna gra w kotka i myszkę , jak na szachownicy, są pionki o różnej "wadze" i "władzy". I znowu to wrażenie, że nic nie jest trwałe. I człowiek jest jak bańka mydlana- taka właśnie nietrwała, nagle pęka i pyk nie ma jej - jak śmierć dzisiejsza pana Miecugowa...

Ostatni sen o szyszynce, o którym pisałam , uleczył mnie... parę dni po tym , mój kręgosłup się uleczył bez żadnych ingerencji. Miałam duże problemy z odcinkiem lędźwiowym , nie mogłam długo stać, podczas medytacji  musiałam się zawsze o coś oprzeć. Teraz tego nie ma. Medytując siedzę  z wyprostowanym kręgosłupem bez żadnego bólu. I TO JEST PIĘKNE :) Czuć swoje ciało bez bólu, siedzieć prosto jak strzała  bez wyrzeczeń...

Intuicja znowu mi podpowiada bym wróciła do medytacji oddechowej - zatem tak zrobiłam. W tym tygodniu miałam cykl 5 oddechów na minutę, w następnych będę powoli schodziła do coraz mniejszych. Ciemność za zamkniętymi  oczami nie jest już ciemnością , nie muszę specjalnie medytować, by widzieć barwne pulsujące kręgi.

Zgłębiam teraz pranajamę , coś mi podpowiada, że jest to klucz do dalszego odkrywania siebie...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj