Translator

Polub mnie :)

Szukaj na tym blogu

piątek, 16 listopada 2018

Dzieci Boga

Pewnego razu na podwórku naszego świata zebrały się dzieci. Byli tam: Ślicznotka, Ważniak, Zadziora, Mądrala, Wrednotka i Mały. Przezwisko każdego odzwierciedlało jakąś charakterystyczną cechę jego charakteru. 

Ślicznotka wszelkimi sposobami próbowała podkreślić swoje zalety, dlatego też lubiła chwalić się ładną sukienką, cukierkiem lub czymkolwiek innym.Ważniak - ten nie potrzebował potwierdzenia własnej ważności. I bez tego był ważny, sam z siebie.Tylko on posiadał samochodzik na pedały i z godnością jeździł nim po podwórku. Zadziora wiecznie nie dawał spokoju ani sobie, ani innym. Nie był złośliwy, a raczej przewrażliwiony i właśnie tę swoją nadwrażliwość usiłował ukryć pod zewnętrzną arogancją. Mądrala oczywiście był najrozsądniejszy. Robił najlepsze babki z piasku i był z tego bardzo dumny. Mądrala był bardzo zatroskany tym, że inni wiecznie robią coś nie tak, dlatego też starał się wszystkich sprowadzić na właściwą drogę. Wrednotka starała się wszelkimi sposobami zwrócić na siebie uwagę. Tylko że nie bardzo się jej to udawało, chociaż granicy podłości nigdy nie przekraczała. O Małym nie można powiedzieć prawie nic. Niczym szczególnym się nie wyróżniał, zachowywał się cicho i zwyczajnie albo zamyślony kopał łopatką piasek lub milcząc, z szeroko otwartymi oczyma słuchał, co mówią inni.

Każdy z tego "piaskownicowego towarzystwa" starał się na swój sposób zaznaczyć i umocnić swą pozycję w tym grząskim świecie. Każdy aktor w tym teatrze miał swoją rolę, która mniej lub bardziej pozwalała mu dopasować się do przedstawienia, jakim jest życie. Zdarzało się, że Ślicznotka zaczynała się nadmiernie chwalić, a wówczas Zadziora ciągnął ją za warkoczyk,Wrednotka nieraz żaliła się Ważniakowi, który zaczynał przywracać sprawiedliwość, a wówczas Mądrala wszystkich organizował i przemawiał im do rozsądku. Każda rola była swego rodzaju niszą, która pozwalała wygodnie urządzić się i oznajmić światu: "Oto ja! Ja istnieję! Nie jestem nikim!". Każdy był kimś. I tylko wydawało się, że Mały nie odgrywa żadnej roli.Trzymał się z dala i z reguły pozostawał poza grą. A on tak bardzo chciał być kimś! Mały nie mógł pojąć, kim właściwie jest. Mieszkał z babcią i nawet nie pamiętał swoich rodziców. Nie miał tylko pojęcia, kim chce być. Niekiedy chciał być podobny do kogoś z piaskownicy.Małemu zdawało się, że jeśli weźmie na siebie jedną z ról, stanie się osobowością i zajmie godne miejsce w podwórkowej społeczności. Jednak niezależnie od tego, ile by nie próbował przymierzać cudze maski, nic dobrego z tego nie wynikało. Za każdym razem, kiedy Mały próbował odgrywać cudzą rolę, nie opuszczało go dziwne odczucie.Wydawało mu się, że staje się kimś, a jednocześnie przestawał być sobą. Uczucie to nie było przyjemne i Małemu nie pozostawało nic innego, jak przestać być kimś innym i znowu zostać sobą, czyli nikim. Tak więc cała grupa siedziała przy piaskownicy i się nudziła. I nagle ktoś powiedział:

- O, idzie Nadzorca.
- Jaki Nadzorca, gdzie?
- No tam, staruszek z siwą brodą.On pracuje w parku. Rządzi tam wszystkimi huśtawkami.Dziwny staruszek. Zadaje głupie pytania.

- Jakie pytania?
- Kiedy go pytasz, czy możesz się pokręcić na karuzeli, on pyta: "Za co?".W odpowiedzi dajesz mu bilet i on przepuszcza.
- No i co w tym dziwnego? Kto by Cię wpuścił bezpłatnie?

- Kiedyś nie miałem pieniędzy na bilet i spróbowałem przejść bez niego, ale Nadzorca zauważył i znów przyczepił się ze swoim idiotycznym pytaniem: "Za co?".A ja mówię: "Dziadku, nie mam pieniędzy, daj się pokręcić na karuzeli". Wówczas on pyta: "Dlaczego?".Nie zrozumiałem i jeszcze raz spytałem, a on znów: "Dlaczego powinienem dać Ci się pokręcić na karuzeli?". A ja powiedziałem, że nie mam pieniędzy, a bardzo chciałbym się pokręcić. A nadzorca mówi: "Otóż kiedy będziesz w stanie odpowiedzieć na moje pytanie, już nigdy nie będziesz musiał kupować biletów".

- Czego on chce? Co można odpowiedzieć na takie pytanie?
- Kto wie. Kilka razy próbowałem, ale staruszek mówi, że nieprawidłowo.

Mały słuchał całej tej rozmowy i nagle jakby go oświeciło. W głowie w mgnieniu oka pojawiła się jakaś niewyjaśniona jasność. Nagle ujrzał siebie i wszystkich pozostałych jakby z boku. Mały wiedział, że zawsze chciał być kimś - osobowością podobną choćby do jednego z członków podwórkowej społeczności. Ale teraz Mały poczuł coś niezwykłego: był nikim i jednocześnie każdym z nich! Odczuł, że jeśli wszyscy oni przestaną grać swoje role, innymi słowy zrzucą maski, to każdy z nich stanie się taki sam jak on, czyli zostanie nikim. Dokładnie tak samo każda kropla, która oderwała się od grzbietu fali, różni się swą wielkością i kształtem. Ale istotą każdej kropli jest to samo - woda. I wszystkie one wcześniej czy później powrócą do oceanu i zleją się z nim w jedną całość. Dla Małego w jednej chwili wszystko stało się proste i jasne. Sam się po sobie tego nie spodziewając, powiedział nagle:

- Ja znam odpowiedź na pytanie Nadzorcy. 

Wszyscy zamarli i ze zdumieniem gapili się na Małego. Nikt nie myślał, że jest on w stanie powiedzieć coś takiego.

- No, i jaka jest odpowiedz? - ostrożnie spytał Mądrala.
- Chodźmy do parku, tam się dowiecie - powiedział Mały i wstał, najwyraźniej zamierzając urzeczywistnić swój zamiar.

Zaintrygowane dzieci poszły w ślad za nim.

- Przecież to jeszcze nie wszystko - szepnął Zadziora do Mądrali. - Jest tam jeszcze odźwierny i on też ma swoje ulubione pytanie: "Kto pozwolił?". Mały jest dzisiaj jakiś dziwny. Zobaczymy, co on na to powie.

Wkrótce dzieci podeszły do wrót parku. Groźny mężczyzna o przerażającym wyglądzie zastąpił im drogę.

- A wy dokąd to,maluchy?
  Mały wyszedł na przód.
- Idziemy do parku pokręcić się na karuzeli.

Odźwierny zareagował zmieszaniem na tę prostotę.
Nie wiedział, czy ma się rozzłościć czy roześmiać.

- Czyim dzieckiem jesteś, chłopczyku? Czy jesteś posłuszny swoim rodzicom? l w ogóle, kto Ci pozwolił? Co na to odpowiesz?
- To, że nie mam obowiązku odpowiadać na to pytanie spokojnie powiedział Mały.

Odźwierny zamarł. Po raz pierwszy ktoś udzielił prawidłowej odpowiedzi. Skąd on, ten mały człowieczek,może ją znać?

Nie mówiąc ani słowa, otworzył dzieciom wrota i długo z zadziwieniem spoglądał w ślad za nimi. Kiedy dzieci z obawą zbliżyły się do karuzeli, wyszedł im na spotkanie Nadzorca.

- Czego sobie życzycie maluchy?
- Chcemy się kręcić na karuzeli - odpowiedział za wszystkich Mały.
- Za co? - jak zwykle zapytał staruszek.
- Za nic. Po prostu tak - nie zastanawiając się, powiedział Mały.

Nadzorca spojrzał na niego z nieskrywanym zaciekawieniem.

- Ale dlaczego?
- Ponieważ jestem synem Boga.

Na chwilę zakrólowała martwa cisza. Oprzytomniawszy, dzieci nagle radośnie podskoczyły i krzyknęły:

- Jesteśmy dziećmi Boga ! Jesteśmy dziećmi Boga !

Nikt więcej nikomu nie zadawał pytań. Z jakiegoś powodu wszystko dla wszystkich stało się jasne bez dalszych wyjaśnień. Nadzorca rozpłynął się w uśmiechu, rozdał wszystkim ciastka i zaproponował, żeby zajęli miejsca. Choć to dziwne, każdy znalazł sobie takie miejsce, jakie chciał, bez żadnych sporów towarzyszących zwykle takim sytuacjom. Ślicznotka wybrała konika,Ważniak samochodzik, Zadziora parowozik, Mądrala statek kosmiczny, Wrednotka stateczek. Karuzela się zakręciła. I stał się cud: dawne role gdzieś zniknęły, jakby z twarzy dzieci spadły maski. Dzieci przestały być kimś, a stały się po prostu sobą.Wszyscy byli szczęśliwi i nikt nikomu nie zazdrościł ani nie miał do nikogo pretensji. 

Zakończę na tym tę przypowieść,w której zawiera się cała filozofia Transerfingu. Ciekawe, co wybrał Mały? O tym zdecyduj sam, szanowny Czytelniku. W tym celu musisz po prostu powiedzieć sobie tak jak on: "Jestem synem Boga" - po prostu pozwól sobie na to - i spokojnie krocz drogą jedności duszy i umysłu. Jeśli posiadasz to, co w Transerfingu nazywamy zdecydowaniem, by mieć i działać, odźwierny w odpowiednim czasie otworzy właściwe drzwi, a zewnętrzny zamiar przekształci marzenie w rzeczywistość. 

Nadszedł czas, bym odpowiedział na pytanie, kim jestem. Nikim. I jednocześnie tym, kim jesteś Ty - synem Boga. Bóg - mój Ojciec - wypuścił mnie, bym pobawił się na tym świecie. Czy Go kocham, czy jestem Mu posłuszny - to nikogo nie powinno obchodzić. Rozmawiam ze swym Ojcem bezpośrednio, sercem, a nie przez kratkę konfesjonału. Sam, przy pomocy swojego zamiaru kształtuję warstwę swego świata i jeśli to nie przeszkadza innym dzieciom Boga, nie jestem zobowiązany nikomu i z niczego zdawać sprawy.

Naprowadzać na właściwą drogę - to również nie moja sprawa. Do tego trzeba być kimś, a ja jestem nikim. Każdy człowiek może włożyć na siebie maskę Pielgrzyma, Oświeconego, Nauczyciela i mówić wszystkim, że wie, dokąd należy iść. Jeśli mu uwierzą, może zebrać dookoła siebie stado i "lepić babki w piaskownicy", głęboko rozmyślając o wszelkich duchowych zagadnieniach. Lecz ponieważ ja jestem nikim, nie wiem, dokąd inni powinni zmierzać. W Transerfingu mowa jest tylko o tym, że wszyscy jesteśmy dziećmi Boga, przy czym każdy - i tylko on sam - zna swą drogę i każdy posiada wolność wyboru. 

Sam odnajdziesz swą drogę, jeśli będziesz wsłuchiwać się w głos swego serca. Cała reszta to kwestia techniki Transerfingu. Jak się wydaje, powiedziałem już wszystko. Pora wziąć pastorał i wyruszyć w drogę, by nieść kaganek wiedzy w mroki ignorancji.

                                                                                                            Z. Vadim. 
                                                                                                           Transerfing rzeczywistości. Tom 6






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj