Człowiek nie jest ześrodkowany w sobie samym. Rodzi się taki, ale społeczeństwo, rodzina, wykształcenie, kultura w bardzo sprytny sposób wypychają go z jego centrum, czy to z premedytacją, czy bez. Każdy więc staje się w pewnym sensie " ekscentrykiem", czyli kimś nieprzebywającym w swoim centrum. Powody po temu wynikają z potrzeby przetrwania.
Kiedy dziecko się rodzi, musi zostać wdrożone w pewną dyscyplinę. Nie można mu pozwolić być wolnym. Jeśli pozostawi mu się całkowitą wolność, to pozostanie w centrum - będzie żyło spontanicznie i blisko siebie, dla siebie. Będzie oryginalne - takie, jakie jest. Będzie autentyczne, a wtedy nie będzie już musiało praktykować pamiętania o sobie. Nie będzie musiało praktykować medytacji, bo nigdy nie opuści swojego centrum. Pozostanie w sobie - ześrodkowanie, ugruntowanie, zakorzenione we własnej istocie. Coś takiego nie było jednak jak dotąd możliwe. Medytacja ma więc znaczenie lecznicze. Społeczeństwo powoduje chorobę, którą następnie trzeba leczyć. Religia ma działanie lecznicze. Gdyby naprawdę wykształciło się społeczeństwo oparte na wolności, religia okazałaby się niepotrzebna. Ponieważ jednak jesteśmy chorzy, potrzebne nam jest lekarstwo, ponieważ oddaliliśmy się od centrum, potrzebne są metody ześrodkowujące. Jeśli któregoś dnia okaże się możliwe stworzenie zdrowego społeczeństwa - zdrowego w sensie psychicznym - religia zniknie. Stworzenie takiego społeczeństwa wydaje się jednak trudne.