Tadam :) Jak to człowiek musi sam kombinować żeby dojść do konkretnych wniosków, książki które do tej pory czytałam zawierają mnóstwo technik medytacyjnych, jedne fajne , inne zbyt zawiłe i trudne do ogarnięcia. Na rynku jest tego zatrzęsienie. Sama książka Osho 112 technik medytacyjnych zawiera tego ogrom. Jeszcze jej całej nie przeczytałam , ale zawiera ciekawe treści. Muszę do niej wrócić, tylko czasu brak. W obliczu takiej różnorodności sposobów medytacyjnych i technik na doznanie odmiennych stanów świadomości stwierdziłam, że nie ma to jak samemu na własnym ciele dojść do własnych przemyśleń , które działają w tym konkretnym przypadku. Mimo, że to czasem trwa dłuuuugo, prowadząc do zniechęcenia.
W mojej praktyce medytacyjnej jestem aktualnie na etapie ćwiczenia mózgu tak, żeby świadomie pracował na obniżonych falach mózgowych. Już mi nie wystarcza tylko relaksacja, bezkres i bycie tu i teraz.
Kombinowałam tak:
Na samym początku uczyłam się długo jak przestać myśleć - mój mózg był cały skotłowany myślami, jedna goniła drugą, a co w pracy, a co w szkole u dzieci, rozczłonkowywanie całego minionego dnia ,to i to mogłam zrobić tak i tak, itd. Próbowałam z tym walczyć, ale nic to nie dało. Dopiero gdy odpuściłam sobie pozwalając myślom sobie po prostu płynąć, zauważyłam, że zaczynają płynąć wolniej i jest ich coraz mniej. O myślę, to jest dobry kierunek. Jak sobie powiedziałam odpuść sobie, myśli też mnie opuszczały
Potem przyszła fala różnych wizji i takich normalnych i tych boskich.
Potem pojawił się na długie miesiące głęboki medytacyjny relax z którego nic nie pamiętałam, żadnych myśli, żadnych obrazów. Fajny jest ten stan , stan bez myśli, który przecież trudno osiągnąć.
Pytanie kolejne a co z wizjami, które były a teraz ich nie ma, czy ten głęboki stan powoduje , że są a ja jestem w tak głębokim letargu że ich nie pamiętam . No i gdzie wtedy jestem ?
Długo to trwało - kilka miesięcy , kilkanaście tygodni. Pomyślałam , że nie mogę tak w tym trwać, chcę się dalej rozwijać.
Pisałam w poprzednim poście, że żeby utrzymać myślenie podczas obniżonych fal mózgowych i pojawiających się hipnagogach ( więcej o hipnagogach pisałam TUTAJ) , zapisywałam je lub je sobie w myślach opowiadałam. Ten sposób nie okazał się do końca trafiony , bo przychodził moment , że umysł jednak się poddawał i odpływał.
Wpadłam na inny sposób - dla mnie doskonały. Przestałam zapisywać , ale dalej opowiadać jak poprzednio, tylko opowiadać nie tylko ten obraz , który widzę , ale też po kolei które widziałam wcześniej. Czyli np. widzę pierwszy obraz, opowiadam go sobie w myślach i odtwarzam ten obraz, widzę drugi obraz, opowiadam pierwszy i ten drugi, widzę trzeci obraz, opowiadam pierwszy , drugi , trzeci i tak dalej. Dzięki temu ,mimo że umysł schodził coraz niżej, opowiadałam większą ilość obrazów, czyli zmuszałam mózg do dłuższego myślenia.
No i teraz tak to ćwiczę, myślę, że trzeba czasu na to, bo to mimo wszystko jest trudne, ale też jestem już podekscytowana co z tego wyniknie. Zauważyłam też , że obrazy się rozlewają na sporą szerokość w głowie a gdy zaczynam skupiać się żeby je opowiedzieć odczuwam to skupienie uwagi dokładnie po środku czoła. Jestem pod wrażeniem różnorodności tego co widzę. Tylko śmieszy mnie to , nie stanowią całości. Obrazy widzę jakoś tak od lewej strony , i gdy pojawiają się nowe to na prawą stronę , gdy kończy się pierwszy rząd obrazów ( po prawej stronie głowy) i następne zaczynają się znowu od lewej strony.
Jeden taki przykład z jednej medytacji:
kobieta z czarnym psem przed swoim domem - głodne dzieci nakładające jedzenie do talerzy przy stole- krowa tuż przed oczami po lewej stronie- moja szefowa rozmawia z naszą koleżanką - ta koleżanka odchodzi ( widzę jej sylwetkę z tyłu jak się oddala) - dwie starsze panie ćwiczą na zielonej łące
drugi rząd znowu od lewej strony:
znowu moja szefowa narzeka na brudne naczynia w zmywarce - widzę mój prywatny gabinet, gdzie właśnie rozwiązałam 150 problemów mojej szefowej - ...... tu coś było, ale nie mogłam sobie przypomnieć-
i już zupełnie po prawej widzę Berniego - mojego pomocnika duchowego, opowiada i pokazuje mi ciało kogoś , mój wzrok wchodzi w nie , widzę czarną odchłań. I w tym momencie dzwoni budzik, wychodzę z transu , szkoda.... Pewnie bym się dowiedziała kogo to ciało i dlaczego mi je pokazuje.
To ostatnie to mogłoby być już wizją a nie tylko obrazem hipnagogicznym. Tym bardziej , że Berniego "znam" już trochę , wiec to nie było przypadkowe.Akurat być może ten ostatni obraz nawiązuje do mojej rozmowy z nim sprzed paru dni, kiedy zapytałam czy mogę zanurzyć się wzrokiem w ludzkie ciało.
Berni odpowiedział:
Twój wzrok jest dostrojony, ale nie umiesz patrzeć.
Teraz w tej wizji potrafiłam to zrobić, ale nie w realu oczywiście. Ale jak nauczyć się patrzeć to się już nie dowiedziałam.Potem miałam sen - widziałam swoje ciało w powietrzu - a mój wzrok wszedł w moje ciało - widziałam w nim pełno czarnych drobinek. To był taki sam widok jak z demonami, widziałam siebie śpiącą i siebie tą drugą właśnie u góry - to mi się teraz skojarzyło jakbym wyszła z ciała, kurczę i nic się nie bałam. Może z czasem zobaczę kolory ? Czy zapamiętywanie hipnagogów wpłynie na pamiętanie snów ? Zobaczymy.
Może coś w tym jest , że wykorzystujemy jakąś część mózgu, myślę , że w ten sposób budzę uśpione jego obszary. Chyba dobrze widziałabym się w jakiś zespole badaczy - neurologów. Hmmm... zawsze chciałam być lekarzem, więc takie tematy mnie kręcą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz