Translator

Polub mnie :)

Szukaj na tym blogu

niedziela, 18 czerwca 2017

Uzdrawianie praniczne 1

Zgłębiam wiedzę. Dużo czytając, ale też czasem jeżdżąc na szkolenia. Nie jestem już na samym początku zgłębiania tematów energetycznych. Były kursy Silvy, Reiki, klasyczna bioenergoterapia i ostatnio uzdrawianie praniczne. To mi daje pewien podgląd i wyrabia moje zdanie co jest najbliższe memu sercu. Długo wybieram kolejne szkolenie, równie długo nauczyciela. Pytam innych , sprawdzam w necie. Podstawa to dobry szkolący. Wiem czego szukam i te wybory prowadzą mnie do tego. 

Uzdrawianie praniczne nie ja „wynalazłam” ale dowiedziałam się od znajomego, a potem inna znajoma mnie „doprowadziła” na to szkolenie. To były bogate rozmowy o energii, aurze, czakrach. To też cierpliwe wyjaśnianie prowadzącej jak działamy jako organizm. Otwartość i gotowość odpowiadania na rozmaite pytania kursantów do duży plus. To były też ćwiczenia praktyczne jak dostrzegać subtelną energię i jak ją wyczuwać. To wtedy za zamkniętymi oczami zobaczyłam swoją czakrę splotu słonecznego – okrąglutką żółtą kulę , która lśniła jak polakierowana. Człowiek nie wierzy, że coś widzi, bo myśli racjonalny umysł jak można zaglądnąć w ciało i zobaczyć coś czego tak normalnie nie widać. 

Bo my jesteśmy jak ludziki siedzące w zamkniętej metalowej puszce konserwy. Wydaje nam się , że ta puszka jest wszystkim co jest, a gdy ona puszcza na zgrzewach i wpuszcza światło do środka intuicyjne wspinamy się po czeluści ciemności by zobaczyć skąd bije światło. Na początku zupełnie nieufnie i powoli a potem odkrywamy , że to nie jest tylko my i puszka konserwy, jest jeszcze cała nieograniczona przestrzeń. Wtedy mroczna konserwa znika. Stapiamy się ze Wszechświatem.

Często rozmawiam teraz z Bogiem, od tak. I powiem też tak wierzę w Boga – w źródło wszelkiego stworzenia, ale nie wierzę w Kościół. Mam przesyt kościoła po przygotowaniach do I komunii, która mój synek miał w maju . Dawno wyszłam poza ramy tego wszystkiego. I Boga się nie boję , bo jestem jego częścią , nie wyobrażam go sobie jako strasznego tyrana w siwą brodą , który bije po łapach gdy zjem mięso w piątek. Traktuję go jak partnera w rozmowie , choć powtarzam mu, że on „tu” rządzi i pociąga za sznurki. 

Dziwna sprawa - gdy dali mi wypowiedzenie z pracy o którym nie miała pojęcia moja bezpośrednia przełożona , doszło do mojego umysłu jaki to syf. Gdy firmowy kat personalny zarzekał się, że to absolutnie nie moja wina bo to jest restrukturyzacja działu widziałam obłudę w oczach tych którzy tam siedzieli. Na "troskę" czy dobrze się pani czuje, czy chce pani wody chciało mi się śmiać. Nie puściłam ani łzy, wyszłam twarda. Mentalnie pożegnałam się z tym środowiskiem i wewnętrznie otwieram się na to co przyjdzie. Gdy to zrobiłam zaczęłam mieć sny o wielkiej nieograniczonej przestrzeni. Z każdego cierpienia wynika zrozumienie. I wszystko jest po coś , nawet takie trudne chwile jak ta.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj