Translator

Polub mnie :)

Szukaj na tym blogu

czwartek, 26 października 2017

Odchodzenie...

W sierpniu gdy byłam u rodziców zaniepokoił mnie mój Tata, wprawdzie na nic się wtedy nie skarżył, ale jego widok wzbudzał we mnie jakieś niespokojne myśli i wrażenie, jakby był przezroczysty. Wtedy pojawił się natłok myśli, gdy wiedziałam, że aura zmienia się już kilka tygodni przed śmiercią. Parę dni po naszym odjeździe znalazł się w szpitalu (problemy z sercem) , wtedy udało się stan jakoś uspokoić, ale kolejny pobyt październikowy okazał się drogą na tamten świat. 


Pilna potrzeba operacyjna pęcherzyka żółciowego przy jednoczesnym bardzo słabym sercu. Miejscowy szpital odmówił podjęcia operacji, przewieziono go do rejonowego. Zanim podjęto decyzję co dalej , dostał 3 zawał i został wprowadzony w śpiączkę farmakologiczną Mieszkam daleko, nie mogę go potrzymać za rękę ani być z nim. Wysyłałam mu światło i otaczałam kopułą jasnej energii , widziałam się po lewej stronie, ale coś też było po prawej w lekkim oddaleniu od Taty, zawieszonego w powietrzu, ciemnego i potężnego. Nie wzbudzało to mojej sympatii. Rozmyślałam nad tym jak i rozmawiałam ze znajomymi, którym bliskie są takie tematy. Na początku myślałam, że to może Anioł Śmierci, no ale chyba anioł nie czekałby tak długo i nie stał tak ciągle. Potem przyszło do głowy, że to może jest jakiś byt. Jednak od owego bytu nie biły żadne emocje.  Postanowiłam temu czemuś wysłać światło, jednak nie zrobiłam tego, bo gdy się tam znalazłam podeszłam do tego bezkształtnego ciemnego obiektu, uniosłam ręce i go delikatnie trzymałam między dłońmi – stałam tak dłuższą chwilę aż usłyszałam głos: oddaj to Matce Ziemi. Potem zaczęłam iść w nieograniczoną, ciemną przestrzeń aż w końcu stanęłam a pomiędzy moimi nogami rozstąpiła się ziemia i włożyłam ciemny obłok do niej a ziemia zasklepiła się z powrotem. Potem powróciłam i już nie czułam tego ogromu tylko jedynie coś znacznie mniejszego wielkości bochenka chleba., potem małej czarnej kropki. Następnego dnia stan taty zaczął się poprawiać. 

Stan był wciąż zagrożony, wprawdzie zaczął już po wyciągnięciu rurki oddychać sam, ale stan po paru godzinach się pogorszył. Zaczynam widzieć postacie. Białe postacie stoją nad jego łóżkiem w kręgu i mają uniesione dłonie nad jego ciałem. Cały wieczór słyszę pieśń anielski orszak, którą śpiewają na pogrzebach. Obawiałam się już wtedy, że przygotowują go na odejście. W następnych dniach widzę tam siebie – w białej sukni, postacie wpuszczają mnie do kręgu – jestem razem z nimi i też wyciągam dłonie tak jak one. Stoimy tam dłuższą chwilę, potem one znikają zostawiają mnie samą, chyba weszłam w zbyt głęboki trans gdzieś się zatracam. Budzę się w środku nocy na zegarku 4:44.

W następnych dniach w mojej Sali panowała cisza i było pusto. Pieśń też ucichła. Szybko weszłam w głęboki stan do mojej Sali. Wiedziałam gdzie jestem , ale byłam przez jakiś czas odrętwiała i miałam nie lada problem by utrzymać myślenie. W głowie ciągle mi się przypominało co chciałam zrobić. W końcu zauważyłam widownię a na niej siedziały te białe postacie które widziałam do tej pory. Przyglądały mi się. Ja podeszłam do łóżka Taty i stanęłam na wysokości brzucha. Tak to widziałam


Przed medytacją miałam w zamyśle „leczyć” serce. Nad brzuchem unosiło się coś żółtego – niedużego mniej więcej wielkości jabłka. Zupełnie nie wiedziałam co z tym zrobić , nie widziałam ciemnych smug i plam więc stałam chwilę zakłopotana. Ostatecznie wymiotłam coś żółtego z tego żółtego po czym to miejsce wypełniłam złotą energią. Nie wiem czemu tak zrobiłam, ale gdy to uczyniłam i zastanawiałam się przez ułamek sekundy co dalej, postacie wstały z tej widowni ( one były wyżej ja niżej) i zaczęły mi bić brawo. Na tym medytację zakończyłam. Mógłby to być woreczek żółciowy z którym tata miał  problemy. Mam wrażenie że ona ‘tam’ mnie oceniały i obserwowały co będę robić.
Następnym razem usiadłam znowu przy łóżku, weszłam w serce a postacie stanęły za mną, niestety spłoszył mnie mąż, który obudził się by pójść do łazienki. Nie mogłam już potem się "nastroić", Zaczynam czuć dziwny opór w kolejnych dniach, czuję się bezsilna , bo odczuwam, że energia nie przechodzi. W dniu moich imienin Tata zapada w śpiączkę i słabnie z każdym dniem.

Mówię do Taty na odległość:

Nie odchodź, poczekaj aż do Ciebie przyjadę. Muszę się z tobą pożegnać.

W Sali nie ma już leczenia, Tatę otacza jasne, ciepłe światło. Wiem, że on jest gotowy by odejść, ale ja go trzymam i wołam d niego w myślach. Moje noce są niespokojne i nerwowe.

Wyjechaliśmy do niego z domu o 7.05, a o 7.10 zmarł..... Poczekał czy nie poczekał ? Nie ma to znaczenia, gdzie byłam ja , obok szpitalnego łóżka, czy w samochodzie. Moja energia była z nim w tamtych minutach i jest do dziś.

Na pogrzebie zaśpiewano pieśń którą słyszałam wtedy w głowie:


Przybądźcie z nieba na głos naszych modlitw,
mieszkańcy chwały wszyscy święci Boży;
Z obłoków jasnych zejdźcie aniołowie, 
Z rzeszą zbawionych spieszcie na spotkanie. 

Anielski orszak niech twą duszę przyjmie, 
Uniesie z ziemi ku wyżynom nieba,
A pieśń zbawionych niech ją zaprowadzi, 
Aż przed oblicze Boga Najwyższego.

Niech cię przygarnie Chrystus uwielbiony, 
On wezwał ciebie do królestwa światła.
Niech na spotkanie w progach Ojca domu 
Po ciebie wyjdzie litościwa Matka. 

Promienny Chryste, Boski Zbawicielu,
jedyne światło, które nie zna zmierzchu,
bądź dla tej duszy wiecznym odpocznieniem, 
pozwól oglądać chwały Twej majestat.

Do zobaczenia, TATO..... 💖💖💖





3 komentarze:

  1. Witaj! Przekazuję wyrazy współczucia dla Ciebie oraz dużo miłości dla Ciebie i Twojego taty.

    OdpowiedzUsuń
  2. To przykre kiedy odchodzą bliskie osoby, bardzo współczuję... :( Może to nie najlepszy moment, ale od jakiegoś czasu zaglądam tutaj lecz nie odważyłam się dodać komentarza... Bardzo zainteresował mnie blog, ponieważ sama miałam wiele pewnych doświadczeń w ostatnich latach...

    Pozdrawiam i przesyłam dużo ciepła.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za odwiedziny i słowa otuchy. Człowiek nigdy się nie przygotuje na odejście najbliższych, pozostaje pustka , którą nie ma czym zapełnić.Wtedy częściej niż zazwyczaj pojawiają się myśli, że wszystko przemija i my też przemijamy.

    OdpowiedzUsuń

Drukuj