Wczoraj wywiązała się ciekawa dyskusja czym /kim jest Bóg i jak to z tym wszystkim jest. Jurek - czytelnik bloga przypomniał mi o serii książek pt. "Rozmowy z Bogiem". Czekały one na swoją kolejkę do przeczytania, ale wczoraj poczułam impuls, że trzeba je przesunąć w kolejce i TERAZ jest właściwy czas na ich przeczytanie.
Wczoraj zaczęłam czytać I część - na pewno treści w niej zawarte burzą porządek dotychczasowego życia, łamiąc wszelkie stereotypy które nam wpojono. Na niektóre rzeczy robiłam wielkie oczy , pytając jak to ??? To Bóg nie każe, nie jest strasznym tworem , który nas obserwuje a potem rozliczy z postępków.? Bóg nie jest ponad nami , ale równy nam ?
Książkę trzeba czytać powoli, czasem jeszcze raz czytałam te same fragmenty analizując je raz po raz, trudno mi było też czasem zrozumieć co mówi. Do tych pozycji powrócę na blogu jak wszystkie przeczytam.
W każdym bądź razie dużo o tym myślałam wczoraj, zmienił się nieco mój dotychczasowy punkt widzenia. Chciałabym jednak dotrzeć do źródła i sama przekonać się czy tak faktycznie jest jak w książce.
Wieczorem pogadałam sobie z Bogiem , to znaczy ja mówiłam :) Od tak po prostu , odważyłam się. Moje przemyślenia i wnioski. Potem w mojej głowie rozbłyskiwało światło, nie było intensywne w barwie, ale miało jakąś taką dużą siłę , znacznie większą niż te światła , które do tej pory widziałam. Czułam jego moc, nie bałam się . Mimo, że moje ciało opanowały wibracje - najpierw głowa , potem całe ciało. To było jak podłączenie pod wysokie napięcie, silny prąd przelatywał we wszystkich kierunkach a co jakiś czas szarpał mnie - jakby chciał mnie poderwać do góry z taboretu.
Jak trochę minęła ta "burza" w moim ciele otworzyłam oczy - wszystko trwało 40 minut. Byłam jak sopel lodu, mimo, że siedziałam w grubym swetrze. Dużo czasu minęło zanim się rozgrzałam , zwinęłam się w ciasną, embrionalną kulkę pod kołdrą.
Mimo tego , nie czułam się przestraszona , wibracje tego typy zdarzały się wcześniej , chociaż nie były aż tak silne jak wczoraj. Zresztą było światło- a jak ono jest to czuję się bezpiecznie.
No i tak - jakaś świetlistość jest na co dzień , coraz częściej , tak jak pisałam ostatnio, jakby na czubku głowy przebiegała błyszcząca , świecąca linia - widzę ją przez chwilę. Coś w powietrzu się unosi - nie chodzi mi o orgon , ale coś innego , jakieś spadające ciemnobrązowe "sznureczki' czy kulki. Mówię sobie , że może to jakaś inna forma energii, jakaś aura, albo no nie wiadomo co. A kolory błyszczą. Hmm.....
Świetnie to ujełaś, właśnie to chciałem Ci powiedzieć, że Bóg nie chcę naszej, jak to ujełaś , drogi krzyżowej, tylko chcę naszego szczęścia
OdpowiedzUsuńBóg nie chce , ale ludzie chcą tak żyć. a potem obwiniają Boga za wszystko co się dzieje. A przecież Bóg dał nam wolna wolę , aby nasza dusza doświadczała wiedzy którą już ma. Dusza musi poznać smutek , żeby potem docenić radość, musi przeżyć strach, żeby potem poznać wartość miłości.
OdpowiedzUsuńRadość bez smutku nie mogła by istnieć bo skąd byśmy wiedzieli ze istnieje, skąd byśmy wiedzieli że emocja radość jest emocją radości skoro byśmy nie znali emocji smutku. Żyjemy w świecie dualizmu doświadczamy dobrego i złego, białego i czarnego, radości i smutku, itd.Jest pewna grupa ludzi chciwych którzy chcą abyśmy nie dowiedzieli się zbyt wiele i nas tak kierują , poprzez telewizje i inne nowalijki abyśmy nie mogli dotrzeć do wnętrza siebie i odkrycia prawdy ale tej prawdy najprawdziwszej. Oczywiście bez nich też byśmy nie mogli do tego dotrzeć bo byśmy się nigdy nad tym nie zastanawiali dlaczego ten świat jest taki jaki jest.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak jak piszesz.
Usuń