Śwetaketu, młody chłopak, wraca do domu od mistrza. Zdał wszystkie egzaminy i zdał je dobrze. Zgromadził wszystko, co mistrz mógł mu przekazać. I stał się bardzo zarozumiały.
Ledwie Śwetaketu przybył do domu rodzicielskiego, ojciec odezwał się doń tak:
- Wydajesz się przepełniony wiedzą i ta wiedza czyni cię bardzo zarozumiałym: widać to po tym, w jaki sposób chodzisz, w jaki sposób wszedłeś do domu. A ja mam do ciebie tylko jedno pytanie: czy poznałeś tego, kto to wszystko wie? Czy poznałeś tego, którego poznając, poznaje się wszystko? Czy poznałeś siebie?
Śwetaketu odrzekł:
- Tego nie było w programie nauki, mistrz też o tym nie mówił. Poznałem wszystko, co można poznać. Pytaj mnie o cokolwiek, a ja ci odpowiem. Ale co za dziwne pytanie teraz stawiasz. O tym nigdy nie mówiono.
- W takim razie idź tam z powrotem – odpowiedział ojciec – i nie wracaj, dopóki nie poznasz tego, kogo poznając, poznaje się wszytko, a bez poznania go nie wie się niczego. Poznaj najpierw siebie samego.
Śwetaketu wrócił, więc do mistrza i zwrócił się do niego tak:
- Mój ojciec mówi, że nie wolno mi wrócić do domu, nie jestem tam mile widziany, ponieważ w naszej rodzinie wszyscy byli braminami nie tylko z urodzenia. Zawsze byliśmy wiedzącymi. Braminami to znaczy znawcami brahmana, braminami nie tylko z racji urodzenia, ale też z racji rzeczywistej autentycznej wiedzy. Powiedział, więc; „Nie wchodź do tego domu, dopóki nie staniesz się prawdziwym braminem, nie przez urodzenie, ale dzięki poznaniu brahmana, poznaniu ostatecznego. Nie jesteś nas godzien”. Proszę, naucz mnie, więc tego!
Nauczyciel odpowiedział:
- Wszystkiego, czego można nauczyć, już cię nauczyłem. A to jest coś, czego nauczyć się nie można. Możesz zrobić tylko jedno: być na to otwartym. Tego się nie da nauczyć wprost. Bądź po prostu otwarty, a pewnego dnia to się wydarzy. Weź wszystkie krowy i idź z nimi do lasu. Bądź z tymi krowami, przestań myśleć, przestań opisywać cokolwiek słowami, sam stań się krową. Przebywaj z krowami, kochaj je i milcz tak jak one milczą. Kiedy krów zrobi się tysiąc, wróć tutaj.
Poszedł więc Śwetaketu z czterystoma krowami do lasu. Nie było tam sensu myśleć, nie było, z kim rozmawiać. Z wolna jego umysł upodobnił się do umysłu krowy. Siedział w milczeniu pod drzewami i musiał czekać długie lata, bo wolno mu było wrócić dopiero, gdy krów będzie tysiąc. Z czasem z jego umysłu znikną język, z czasem z jego umysłu znikło społeczeństwo. Z czasem w ogóle przestał być człowiekiem. Jego oczy stały się podobne do krowich.
Śwetaketu zapomniał jak się liczy, bo kiedy znika język i werbalizacje… zapomniał, jak się liczy, zapomniał, kiedy miał wrócić.
-Śwetaketu, jest nas już tysiąc. Wróćmy do domu mistrza. Na pewno czeka.
Śwetaketu więc wrócił, a mistrz polecił innym uczniom:
- Policzcie krowy.
Krowy zostały policzone i uczniowie powiedzieli:
- Tak, krów jest tysiąc.
A wtedy mistrz podobno powiedział:
- Nie tysiąc, ale tysiąc jedna. Tą tysiąc jedną jest Śwetaketu.
Stał tam wśród krów, w milczeniu, po prostu będąc, bez żadnej myśli. Taki sam jak krowa – czysty, prosty , niewinny. A mistrz powiedział:
- Nie musisz nawet wchodzić. Idź prosto do domu ojca. Poznałeś, to ci się zdarzyło. Po co przychodzisz znowu do mnie? Tobie się to zdarzyło!
To się przydarza: gdy w umyśle nie ma przedmiotu do poznania, pojawia ci się ten, kto poznaje. Gdy umysł nie jest zapełniony myślami, gdy nie ma na nim ani jednej zmarszczki, ani jednej fali, wtedy jesteś całkowicie sam. Nie ma nic innego niż ty. Oczywistą kolejną rzeczy stajesz się świadom samego siebie, po raz pierwszy napełniasz się samym sobą. Wydarza się autoiluminacja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz