Czy rzeczy martwe mają świadomość ? Taka sytuacja - mam lodówkę , która zachowuje się dziwnie. Strzela i puka co jakiś czas. Mąż miał do mnie pretensje, że on idzie spać a gdy ja siedzę na dole jeszcze to walę trepami i on nie może spać. Tłumaczyłam mu, że chodzę wtedy w bamboszach a to lodówka strzela. Sam się potem przekonał o tym. W czwartek się już wkurzyłam, siedzę przy kompie a ona znowu zaczyna swoje. Zaczęłam na nią krzyczeć mega wkurzona:
Ty lodówka przestań pierdzieć, po cię zaraz wypierdolę na śmietnik bo mam już cię kurwa dosyć ! Jak ci się nie podoba w naszym domu to droga wolna , gnij na śmietniku !
Nastąpiła cisza, od tego czasu siedzi jak trusia i ani razu nie pierdnęła. Dziś jest sobota i jest cały czas spokój, w ogóle nie wydaje z siebie żadnych odgłosów.
Powiecie co ta baba pisze, o pierdołach... A jednak rodzi mi się pytanie czy rzeczy martwe są faktycznie martwe ? czy może zagnieżdżają się w takich miejscach jakieś astralne chochliki i płatają figle ? Być może jednak ważne jest jak odnosimy się do świata nieożywionego. Zastanówcie się nad tym , gdy wasz samochód nie chce odpalić a wy dodatkowo kopiecie go po oponach mówiąc znowu ten skurwiel nie chce jechać. A może on wam robi na złość ? Może to śmieszne, a może jednak nie.
Ja właśnie kupiłam sobie nowy wóz, od momentu zobaczenia go w net zakochałam się w nim. Nazywam go Pączusiem. zanim nastąpiło wydarzenie z lodówką intuicyjnie otoczyłam go swoją troskliwością. Teraz wiem, że odwdzięczy mi się bezpieczną jazdą.
A gdyby tak.... wysłać takie pozytywne uczucia do wszystkiego co nas otacza ? Pogłaskać samochód jak rano jedziemy do pracy, wysłać uśmiech naszym butom by nas lekko nosiły, poczuć radość z dotyku miękkiego ręcznika. Chyba nie przesadzę , gdy powiem, że może zacząć się wtedy prawdziwa MAGIA, o której nie mamy pojęcia.
MIŁOŚĆ wszędzie, dla wszystkich i dla wszystkiego.
hahaha A to lodówka złośliwa :D Ja natomiast tak jak kiedyś tobie pisałem o szkole Kaygu nadal chodzę. Skończyłem już przyjmowanie małego schronienia. 11 tyś powtórzeń mantry. Zajeło mi to z ponad 2 miechy, widzę znaczną różnice. Czuje że bardziej się otworzyłem i stałem się szczęśliwszy. Teraz będę robić praktyki wstępne, dzisiaj będzie mój pierwszy raz jak spróbuje nowej techniki. Już nie mogę się doczekać.
OdpowiedzUsuńHubert bardzo to ciekawe. Poczytam o tym. A ta nowa technika na czym polega?
UsuńMoże Kagyu?
UsuńMoja historia wyglądała tak...
Dawno temu, kiedy pracowałem na wtz-tach, zajmowałem się pracownią komputerową i "przy okazji" resztą urządzeń. Więc co jakiś czas ktoś przychodził, że komputer nie działa, albo działa inaczej... Ale najlepiej wspominam historie z drukarką - "no weź, przyjdź zrób coś, bo nie chce mi drukować".
Przychodziłem, a efekt końcowy był taki, że siadałem na chwilę, włączałem drukowanie, a drukarka drukuje... i słyszałem - "ale przecież nie drukowała!"
Gdy tak się powtórzyło parę razy - w końcu padło pytanie: "jak to robisz, że nic nie robisz, a samo się naprawia?"
Co odpowiedziałem? że siadam i w myślach głaszczę drukarkę, dziękuję jej i że w ogóle jest bardzo ważna i potrzebna, itd, itp.
Poważnie, to pomagało.
Technika nazywa się "grocking" (może inaczej się pisze) i pokazał ją nam Mateusz Wiszniewski. A wyjaśnienie: wszyscy jesteśmy ze sobą połączeni: ludzie, zwierzęta, rośliny, minerały, przedmioty...
Chyba tak jest :) Lodówka po 5 dniach odezwała się nieśmiało , ale podeszłam do niej , pogłaskałam , mówiąc , kochana puszczaj bączki jak nas nie ma w domu do woli ile chcesz, ale potem proszę już o ciszę, rozumiemy się ? No i jest znowu spokój:)
Usuń