Bokudżu – mistrz zen mieszkał samotnie w jakiejś grocie, ale czasem w ciągu dnia, a nawet nocy, na głos wymawiał swoje imię:” Bokudżu”, po czym mówił: „Tak, panie , jestem”, choć nie było z nim nikogo.
Jego uczniowie zapytali więc:
- Dlaczego wypowiadasz własne imię: „Bokudżu”, po czym mówisz: „Tak, panie, jestem”?
- Zawsze, kiedy gubię się w myślach – odpowiedział im – muszę pamiętać o tym, aby być czujnym, dlatego wołam sam siebie po imieniu: „Bokudżu”. Kiedy mówię: „Bokudżu”, a potem: „Tak, panie, jestem”, myślenie i niepokój znikają.
Przez ostatnie 2 albo 3 lata swojego życia Bokudżu już nie zawołał: ‘Bokudżu” i nie odpowiadał: „Tak, panie, jestem”.
Uczniowie mówili, więc:
- Mistrzu teraz już nigdy nie wołasz.
- Bo teraz Bokudżu jest już zawsze obecny, więc nie ma potrzeby, żeby wołać. Kiedyś mi go brakowało. Czasem dopadał mnie niepokój, nie mogłem się z niego otrząsnąć, a Bokudżu nie było. Musiałem więc sobie przypominać o Bokudżu, a wtedy niepokój znikał.
Spróbujcie tego z własnym imieniem, Kiedy poczujecie głęboki niepokój, po prostu wezwijcie siebie. Spróbujcie tego. To piękne. Spróbujcie z własnym imieniem. Kiedy poczujecie głęboki niepokój, po prostu wypowiedzcie swoje imię, odpowiedzcie” Tak, panie, jestem”. I poczujecie, co się zmieniło. Niepokój zniknie. Choćby przez chwilę zajrzycie poza chmury, a ten wgląd można pogłębiać. Kiedy już się przekonacie, że niepokój zniknie, gdy stajecie się czujni, to zyskacie głęboką wiedzę na temat samych siebie i wewnętrznych mechanizmów swojego działania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz