Translator

Polub mnie :)

Szukaj na tym blogu

czwartek, 20 lutego 2014

Podsumowanie - I rok z Silvą

Pierwszy roczek przeleciał. Myślę tak czasem jak to jedno wydarzenie wpływa czasem istotnie na dalszy przebieg życia. Silvą zainteresowałam sie rok temu, gdy wydarzyło się coś czego się zupełnie nie spodziewałam. Wtedy zaczęłam poszukiwać odpowiedzi dlaczego tak się stało. I tak najpierw przez tematykę Sukcesu - prawa przyciągania , przez podświadomość trafiłam do Silvy. Gdyby nie tamta sytuacja ,  nie byłabym na kursie , nie poznałabym tych fajnych ludzi, nie przeczytałabym tyle książek i.........  nie odnalazłabym siebie w tym życiowym gąszczu.

Jedno wydarzenie pociagnęło za sobą tyle innych. Może to było celowe, może tak musialo się stać , żebym weszła na ścieżkę duchowego rozwoju. Od dziecka interesowałam sie parapsychologią , tylko kiedyś nie było internetu i takiego dostępu do wiedzy jak teraz. Będąc ostatnio u rodziców przywiozłam moje książki z tej tematyki, które czytałam w liceum.
Gdzieś wewnętrznie jestem takim typem samotnika, nie bryluję na salonach, ale jestem otwarta na ludzi. Mam coś od dawna że wystarczy że chwilę pobędę z jakąś osobą i wiem czy nadaje na moich falach , czy można się z nią zaprzyjaźnić. Czasem tylko spojrzę i wiem. Były też osoby że wręcz mnie odpychało od nich ,a widziałam je dopiero pierwszy raz.
Kiedyś jak szukaliśmy mieszkania, weszliśmy do jednego , ładnie czysto , ale ja poczułam złe moce , odciągałam męża żeby wyjść stamtąd. Na koniec okazało się że babka jest po rozwodzie , i są problemy. Teraz wiem , że wszystko wydziela energię i gdzieś tam osiada, tam była zła energia. Tak więc jestem podatna na szamańskie praktyki jak to określiła moja znajoma ;).

Rozpoczęłam rok temu samodzielnie naukę wchodzenia w relaksację , teraz z perspektywy czasu wiem , jakie to trudne , kazać zwykłemu człowiekowi , usiąść , zamknąć oczy i ... nie myśleć. Pamietam ten natłok myśli, który mi na początku towarzyszył. Liczenie , zasypianie, zmienianie pozycji, modyfikacja utworów muzycznych do relaksacji. Można się zniechęcić. Nie jest to proste, pewnie są osoby jakoś bardziej podatne i szybciej sie tego uczą, myślę , że to indywidualna sprawa. Zreszta to nie jest też takie modne, jak ktoś ćwiczy fizycznie to nikogo nie dziwi ,a jak ktoś ćwiczy umysł to patrzą jak na wariata.

Wiele osiagnęłam przez ten rok. Nauczyłam się wchodzić w alfę i już nie zadaję sobie pytań jak rozpoznać stan alfa, czy jestem w alfie ?  Po prostu wiem , że w nim jestem, ale zeszło trochę czasu zanim się w tym upewniłam. Wszystko "robię " w laboratorium. Tam schodzę co sesję, być może już wytworzyła się kotwica , że organizm już wie co ma robić po odliczeniu 3-2-1. Teraz już nie spędzam czasu na długie odliczanie , tylko 3-2-1 i potem już szybciutko zjeżdżam po  torze  w dół odliczając od 10 do 1.

Co mi to wszystko daje ? Rok temu byłam osobą nie akceptującą siebie , osobą szybko wpadającą w złość, bojącą się ludzi. Teraz co dzień towarzyszy mi spokój, oczywiście są nerwowe sytuacje ,ale teraz nie prowokuję sytuacji ,żeby takowe się pojawiły, A jak są to walczę o swoje i o swoje zdanie, jestem silna  tam w środku, świadoma swojej wartości. Jestem otwarta na innych ludzi. A co najbardziej mnie dziwi że spieszę się powoli :) Może brzmi to dziwnie , ale tak jest, jestem zajętą osobą , chodzę do pracy, mam dwoje małych dzieci, pasję szyciową , prowadzę dwa blogi, jesteśmy w trakcie budowy domu. Czas mam wypełniony na maksa i spieszę się powoli. Robię to co ma  do zrobienia , ale obowiązki mnie nie przytłaczają, nie jestem nerwowa. Robię daną rzecz  i wiem że teraz jestem dla tej rzeczy i teraz jest czas dla  niej i tak to nazywam spieszyć się powoli i nie nerwowo. Też nie przywiązuję się do stresowych sytuacji powtarzam sobie "to minie" przecież wiele takich będzie , jak to w życiu a ta co jest to przecież minie, pojawi się inna i nie ma sensu się na niej skupiać i angażować się emocjonalnie, staram  się ją przeżyć najlepiej i iść dalej  a jak się do niej tak nie przywiązuję to szybciej odpływają  odczucia z nią związane.

Największą zaletą tych praktyk jest niewątpliwie ten spokój, który mi towarzyszy, gdy wieczorem koję podczas sesji wszystkie nerwy. Pokochałam siebie , i podchodzę do siebie z szacunkiem , nie biegnę gdzieś na oślep do przodu. I mam tą metodę słoika , pisałam już o niej, Gdy jest mega stresowa sytuacja  wchodzę do słoika  , a ludzie i problemy obijają się o ścianki i nie mają do mnie dostępu, widzę je i słyszę ale negatywne uczucia są tłumione  przez ścianki słoika. Są czasem takie wybitne dni kiedy odczuwam mega spokój - wtedy jest tak jakbym chodziła na lekkim orgaźmie ;)

Co jeszcze - na pewno przygoda z Bernim i uleczenie serca- niesamowite doznania. Ten rok mogę podsumować jako nauczenie się wchodzenie w stan alfa. Myślę ze z czasem rozwinę się jeszcze bardziej, może uda mi się nauczyć wglądu w innych ludzi i wydarzenia. Chciałabym poznać odpowiedzi na kilka pytań. Muszę jednak popracować nad doradcami i nad rozwinięciem  z nimi kontaktu. Tego wszystkiego nie da się od tak jakoś przyśpieszyć , ja sama przestałam się denerwować jak coś nie wychodzi, to wszystko przyjdzie z czasem i praktyką.  Pozornie wydaje się ze nic nowego się nie dzieje , codzienne medytacje ( 5 razy w tygodniu po 0,5 godziny) , ale to są takie  ziarenka do całości. Teraz ciekawi mnie nowa rzecz - jest taka chwila podczas sesji , dzieje  się to po paru minutach - że czuję takie "bam!" ciało jest mega ciężkie a w środku coś jest lekkiego, co próbuje wyjść z ciała. Ale wciąż boję się tego stanu, jak tylko poczuję że to coś zaczyna się unosić i wędruje w stronę głowy , "uciekam" z powrotem. Chciałabym to opanować i przestać się bać, być może to jest właśnie wstęp do podróżowania poza ciałem.

Plan na ten  rok - uczestnictwo w  kursie II stopnia ( jestem zdecydowana tak na 90 %).

II rok zaczyna się ekscytująco i wiem że taki będzie i że czeka mnie wiele wspaniałych doznań.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj