Translator

Polub mnie :)

Szukaj na tym blogu

wtorek, 4 lutego 2014

Sesja 03.02.13

Błogi spokój..............

Taki spokój mnie ogrania co dzień, jak to się dzieje, niesamowite. Obecnie nikogo nie "leczę" skoro jakoś do tej pory nie potrafiłam pomóc tacie , to chyba nie jest dla mnie czas. Jak to ładnie napisano w książce "Buddyzm dla początkujących"  umysłu nie zmienimy z dnia na dzień , tylko trzeba ćwiczyć, ćwiczyć.

Czytałam też niedawno jak jedna osoba chciała znaleźć sposób żeby skrócić te żmudne ćwiczenia i tak od razu na 3-2-1 wprowadzić kogoś w alfę . Nie da się , chyba że ten ktoś ma wybitne umiejętności, ale nie miałam takiego wrażenia. Gdy praktykujemy to wznosimy się coraz wyżej w ścieżce duchowego rozwoju, dzień po dniu...
Ja też jakoś ostatnio przestałam się motać,  miałam watpliwości a po co mi to , a do czego doprowadzi a czemu ta sesja taka, a tamta taka i tak dalej. Teraz spokój , zupełny, wizualizuję cele, sesje się zmieniają, są dużo głębsze niż jeszcze niedawno. Czasem jest taka cisza że tylko cele i jakaś pustka,a  czasem jak wczoraj miedzy celami mnóstwo napływających obrazów, które odpychałam żeby skupić się na celach. A może faktycznie zrobić taką sesję , gdzie będę  nie wizualizować a tylko obserwować te obrazy. Może dziś spróbuję.

Jakiś czas temu chciałam zaprzyjaźnić się z jedną osobą, ale w sumie to ode mnie wychodziły propozycje spotkań, zależało mi na tym. Ale ostatnio spotkałam się z tą osobą i już nie poczułam żadnych emocji, uleciało to wszystko, żadnego parcia i tylko jedno zdanie mi sie nasunęło, że ta osoba wogóle nie żyje w moim klimacie. I dziwiło mnie czemu chciałam się z nią zaprzyjaźnić. Emocje totalnie gdzieś uleciały. Mam niedodparte  wrażenie że to moja podświadomość mnie wyleczyła, oddzieliła mnie od tej osoby grubą ścianą, nie jest już mi potrzebna jako przyjaciel.

Zmieniam się niewątpliwie jeszcze nie fizycznie ale psychicznie tak. Jestem podekscytowana do czego mnie to doprowadzi, nie zrezygnuję , bo być może jestem o krok od ogromnych możliwości.

Nową rzeczą jest to że zaczynam odczuwać, że moje ciało jest bardzo ciężkie. Nie skupiam się nad tym podczas sesji ale przychodzi ten moment ( chociaż nie w każdej sesji) że to czuję. Jak poczuję tą ogromną ciężkość to jednocześnie co jest dziwne , w środku ciała czuję się lekka jak piórko, a ta ciężkość to jakby była na zewnątrz. Gdy poczuję tą lekkość mam wrażenie unoszenia się , jakby to coś ze środka chciało wyfrunąć. Trochę sie boję tego, bo jak to poczuję to ogrania mnie jakiś mały strach z pytaniem co się teraz stanie  i to odczucie chęci wyfrunięcia ustaje. Myślę że za jakiś czas oswoję to doznanie i wylecę zwiedzać świat albo inne wymiary we Wszechświecie :).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj