Masz w sobie ogromną miłość - powiedział
Tak mam w sobie dużo miłości. Swoje dzieci kocham nad życie
Ta twoja miłość przyciągnęła mnie do ciebie
Widziałam swój obszar serca, który się nie kończył, jakby ta moja miłość była wszędzie. Piękne uczucie takiej swobody bez żadnych ograniczeń. Raz już widziałam taki bezkresny obszar mojego serca - wyglądał jak piękna łąka o niespotykanej soczystej zieleni.
Będąc rodzicem automatycznie pielęgnujemy w sobie uczucie miłości to dziecka. To jest piękna miłość bo taka czysta i bezinteresowna. Według niektórych czakra serca to najważniejsze miejsce, jest to rodzaj łącznika czakr dolnych z górnymi. A energia miłości zdaje się być najważniejszą ze wszystkich energii. Podobno w sercu leci kanał energetyczny , którym łączymy się z wyższym wymiarem.
Fragment ciekawego artykułu ze strony Mony Morniak
Rozwój duchowy odbywa się poprzez czakrę serca, która jest centralnym transformatorem energii w człowieku, jest punktem zbiorczo-przekaźnikowym działającym w dwie strony: z jednej może generować esencję duchową zebraną w wyniku świadomego rozwoju duchowego/pracy nad sobą, a następnie wysyła sygnał do szyszynki (=jestem gotowe/oczyszczone z naleciałości karmicznych), który uruchamia w niej światłoczułe receptory, z drugiej zaś przyjmuje Boskie Energie odebrane z szyszynki i promieniuje do otoczenia, podnosząc jakość jego wibracji. Tak więc od ”czystości” energii tej czakry zależy pobudzenie, a następnie uaktywnienie receptorów w szyszynce (szyszynka połączona jest z 3 okiem/6 czakrą)), dzięki której w człowieku „budzą się” zdolności paranormalne. To uaktywnienie polega na tym, że po wysłaniu sygnałów z czakry serca o odpowiednio wysokich wypracowanych poprzez rozwój duchowy częstotliwościach (=wysoka etyka), potencjalnie światłoczułe receptory szyszynki (=komórki fotosensoryczne) otwierają się na Boskie Energie, które wnikając w szyszynkę, jednocześnie uruchamiają zdolność postrzegania pozazmysłowego, której źródłem jest przysadka mózgowa. Ten proces nazywa się „duchowa fotosyntezą”. Rozpoczęcie tego całego procesu jest możliwe dopiero po wysłaniu impulsów przez czakrę serca, w których zawarta jest informacja o koniecznym poziomie częstotliwości energii Serca. Szyszynka, przysadka mózgowa i czakra serca tworzą nierozerwalną „Trójcę”. Aby czakra serca mogła stać się źródłem Uniwersalnej Miłości, trzeba ją oczyścić z emocjonalnych ran.
Kiedyś, dzięki tym światłoczułym receptorom, człowiek pozostawał w stałym kontakcie z Boską Energią. Dzięki ich aktywności w szyszynce przebiegały procesy pełnej „duchowej fotosyntezy”. Ponieważ szyszynka jest połączona z 3. okiem, światło nieprzerwanie z niej płynące sprawiało, że to, co nazywamy poszerzoną percepcją/postrzeganiem pozazmysłowym/poszerzoną świadomością a przede wszystkim Energia Twórcza, Harmonia, Miłość i Szczęście (serotonina) były czymś naturalnym, wynikającym z poziomu uduchowienia/etyki. Poprzez swój stopniowy upadek moralny i pogrążanie się w gęstej materii człowiek doprowadził do (znacznego) zablokowania/”uśpienia” tych światłoczułych receptorów, odcinając się w ten sposób od swojej Wyższej Jaźni.
Nie ma dróg na skróty, czyli przyspieszonego (=wymuszonego) pobudzania szyszynki poprzez zażywanie środków psychoaktywnych/chemii, ekstremalnie intensywną jogę, praktykę ciemnego pokoju, wkłuwanie specjalnych igieł między brwiami itd. Każdy, kto w ten sposób chce łatwo i szybko zafundować sobie „mistyczne” doznania, doświadczyć ekstazy/euforii i poczucia wielkości/mocy, wcześnie czy później płaci za to wysoką cenę: uzależnienia, zaburzenia osobowości, groteskowe zachowania, depresja, agresja na zmianę z euforią i uwielbieniem świata, megalomania itd., w ekstremalnym przypadku obłęd i szpital psychiatryczny. A nawet jeśli wyżej wymienione środki rzeczywiście doprowadzą do chwilowego/przejściowego „uwolnienia percepcji z okowów świata” (M. Burzyńska), a nie są tylko halucynacjami/projekcjami, to nie ma to nic wspólnego z autentycznym rozwojem duchowym, prawdziwą Miłością i Szczęściem.
Z prozaicznych rzeczy - czoło piecze tak mocno jakby tam ktoś kwas wlewał , który trawi tkanki. Chwilową ulgę przynosi dopiero uczucie spływania czegoś pod skórą, może to nagromadzona energia znajduje swoją nową drogę. To spływanie pojawia się coraz częściej , łaskocze trochę , ale nawet je lubię :).
Miałam sen - widziałam swoją twarz w lustrze, była cała pokryta jakimiś bruzdami. na pewno nie były to zmarszczki, wyglądały na jakieś kanały.
Kiedyś, dzięki tym światłoczułym receptorom, człowiek pozostawał w stałym kontakcie z Boską Energią. Dzięki ich aktywności w szyszynce przebiegały procesy pełnej „duchowej fotosyntezy”. Ponieważ szyszynka jest połączona z 3. okiem, światło nieprzerwanie z niej płynące sprawiało, że to, co nazywamy poszerzoną percepcją/postrzeganiem pozazmysłowym/poszerzoną świadomością a przede wszystkim Energia Twórcza, Harmonia, Miłość i Szczęście (serotonina) były czymś naturalnym, wynikającym z poziomu uduchowienia/etyki. Poprzez swój stopniowy upadek moralny i pogrążanie się w gęstej materii człowiek doprowadził do (znacznego) zablokowania/”uśpienia” tych światłoczułych receptorów, odcinając się w ten sposób od swojej Wyższej Jaźni.
Nie ma dróg na skróty, czyli przyspieszonego (=wymuszonego) pobudzania szyszynki poprzez zażywanie środków psychoaktywnych/chemii, ekstremalnie intensywną jogę, praktykę ciemnego pokoju, wkłuwanie specjalnych igieł między brwiami itd. Każdy, kto w ten sposób chce łatwo i szybko zafundować sobie „mistyczne” doznania, doświadczyć ekstazy/euforii i poczucia wielkości/mocy, wcześnie czy później płaci za to wysoką cenę: uzależnienia, zaburzenia osobowości, groteskowe zachowania, depresja, agresja na zmianę z euforią i uwielbieniem świata, megalomania itd., w ekstremalnym przypadku obłęd i szpital psychiatryczny. A nawet jeśli wyżej wymienione środki rzeczywiście doprowadzą do chwilowego/przejściowego „uwolnienia percepcji z okowów świata” (M. Burzyńska), a nie są tylko halucynacjami/projekcjami, to nie ma to nic wspólnego z autentycznym rozwojem duchowym, prawdziwą Miłością i Szczęściem.
Z prozaicznych rzeczy - czoło piecze tak mocno jakby tam ktoś kwas wlewał , który trawi tkanki. Chwilową ulgę przynosi dopiero uczucie spływania czegoś pod skórą, może to nagromadzona energia znajduje swoją nową drogę. To spływanie pojawia się coraz częściej , łaskocze trochę , ale nawet je lubię :).
Miałam sen - widziałam swoją twarz w lustrze, była cała pokryta jakimiś bruzdami. na pewno nie były to zmarszczki, wyglądały na jakieś kanały.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz