Minął pierwszy tydzień od kursu.
Po paru dniach minęła piękna euforia a pojawił się spokój. Psychicznie w porządku, bardziej odczucia fizyczne. Rozpalony energetycznie brzuch, klatka piersiowa, dłonie i stopy. Z drugiej zaś strony powiewy chłodnej energii od góry - chłodne czoło i oczy, choć nie wiem czy energia z góry wchodzi czy wypływa z czoła i oczu. Jest to dosyć niesamowite zjawisko. Czuć chłód w gdzieś na głowie a niżej gorąco. W pierwszym tygodniu nie udawały mi się za bardzo potrawy. Kurczak nie chciał się dopiec a ciasto które od dawna piekę nie wyszło, postanowiłam je upiec drugi raz i też nie wyszło.
Przyszedł horror niedzielnej nocy tydzień po kursie. Dopadł mnie potworny ból w plecach po lewej stronie, tak silny, że nie mogłam się przewrócić na bok. Potem w pracy skojarzyłam , że to jest identyczny ból jaki poczułam 2 tygodnie po pierwszym kursie reiki. Teraz on wystąpił po tygodniu.
Ból mnie jeszcze trzyma , ale nie jest tak silny. Tamtej nocy dodatkowo nagle poczułam przerażający ból w prawym oku, jakby dziesiątki igiełek bombardowały mi zamkniętą powiekę. Nie mogłam jej unieść . W bólu leżałam nieruchomo mając nadzieję, że do rana wszystko przejdzie. Z łóżka zwlokłam się ledwo, oko całe we łzach, odruchowo nalałam wody do kieliszka i pochyliłam głowę w nadziei, że wypłuczę jakieś paprochy. Pomyślałam potem a skąd te paprochy skoro ból pojawił się przy zamkniętej powiece. Byłam zła, poniedziałkowy poranek , szykowanie dzieci do szkoły, jeszcze córka jedzie na wycieczkę , trzeba ją szybciej zawieść a ja w rozsypce ! Wkurzyłam się nie na żarty. Położyłam się , przykryłam prawe oko ręką , z wielka mocą i stanowczością wypowiedziałam energio płyń ! i nakreśliłam znaki. Czułam jak gorąco przechodzi z reki w skórę oka. 3 minuty... ból zniknął. Usiadłam zdumiona nie mogąc tego wszystkiego pojąć.
Dzisiejszej nocy miałam sen:
Pływam w czymś, ale nie widzę swojego ciała, czuję jak moje blokady się rozpuszczają i ja sama zaczynam się rozpuszczać i łączę się z tym czymś płynnym. Czuję jak moje ciało się otwiera , po chwili mnie nie ma. To znaczy jestem , ale całością Wszystkiego.
Wyraźnie czuję to otwarcie - po raz pierwszy od dawna nie śpię w pozycji embrionalnej z zaciśniętymi rękami i nogami, prostuję się. Hmm... jakbym wychodziła z kokonu.
Wstałam jakaś inna - ja - nie - ja, taka harmonijna, zespolona ze wszystkim co JEST...
cdn...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz