Spotkała mnie też ostatnio naprawdę miła niespodzianka, ładuję się na kanapę celem medytacji, podłączam słuchawki do telefonu , wkładam do uszu, zaczynam grzebać w telefonie i myślę co za muzyka mi się włączyła i w tym momencie odkrywam , że ŻADNA. Zbaraniałam, nie wyciągając słuchawek z uszu odłączam je od telefonu a muzyka dalej gra…. Zamknęłam oczy i zaczęłam nasłuchiwać. Muzyka dobiegała z mojej głowy , ze środka mojego umysłu grała cicha piękna muzyka. Powtórzyłam to w kolejnych dniach i ona naprawdę tam gra, cicho i delikatnie, dźwięki są tak miękkie jak puch i delikatne jak aksamit, że nie jestem w stanie ich opisać. To są jakieś dwa powtarzające się tony, jeden dwa i od nowa, jak fala. Chyba coś kiedyś podobnego słyszałam słuchając muzyki Jarra. Muszę tego poszukać.To jest zwyczajnie doskonałe.
Od poprzedniego tygodnia pracuję z medytacją Dalajlamy, która ma naprawdę mocne wibracje. Pierwszego razu równo w połowie ( trwa godzinę ) przy zamkniętych oczach widzę coraz silniejsze światło aż w końcu otwieram oczy i widzę , że świeca pali się ogniem na całej powierzchni jakby ją ktoś polał benzyną i do tego pękła z boku, wytworzyła się szczelina przez którą lał się wosk na podstawkę i obrus. W pośpiechu zgasiłam świecę będąc w niemałym szoku. Dziwne jest natomiast to, że tą świece palę już parę miesięcy i nigdy nic się nie przydarzyło. Teraz nadaje się tylko do wyrzucenia. Następnego dnia za to mną trzepało, jakbym była podłączona do prądu. Strugi lodowatego deszczu z góry na dół. Ciekawa sprawa, będę obserwować co się jeszcze wydarzy.
Tymczasem w sobotę rano.... Budzę się i zanim zaczęłam logicznie myśleć najpierw słyszę śpiew ptaków. Wtedy pomyślałam, ale fajnie koniec stycznia a już się ptaki odzywają ( mieszkam przy lesie). Słońce pięknie świeciło. Wstałam z łózka, otworzyłam okno i cisza…. Żadnych ptaków. Wtedy do mnie dotarło, że to w prawym uchu mi śpiewało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz