Translator

Polub mnie :)

Szukaj na tym blogu

czwartek, 19 stycznia 2017

Wszędzie

Czas umyka, niedługo muszę zacząć uczyć się na egzamin z bioenergoterapii, dużo w sumie wiem , ale mam sporo do nadrobienia. ale znowu zaczęły mnie pochłaniać książki, teraz na tapecie pan Rinpocze.

Drugi miesiąc medytuję z gayatri mantrą , napiszę o niej następnym razem. U nas w mieście rozpoczęły się zajęcia z jogi umysłu - synchronizacja półkul, koncentracja itd. Szkoda, że już mam czas napięty, ale jak skończę kurs  może zacznę chodzić . Szalenie mnie interesuje umysł.

Przyszła koleżanka na pulsing, chyba była zadowolona, potem opowiadała, że czuła sztywność w jednym kolanie , która potem puściła i kolano poddało się pulsacji. Dla ciekawości właśnie w kolanach mamy ukrytych sporo lęków.
Tymczasem ćwiczę widzenie aury, jest to dosyć żmudne. Czasem codziennie , czasem nic nie robię przez parę dni. Ale niestety bez treningu nie ma sukcesu i nic nie przyjdzie samo. Jak ćwiczyć pisałam w którymś poście zupełnie niedawno. Teraz z reguły tylko ćwiczę na rękach, albo czasem nieświadomie jak z kimś rozmawiam.

Wczoraj byłam na szkoleniu obserwowałam aurę prowadzącego, fajna zabawa, szkoda że często podchodził do laptopa i obraz mi uciekał. Ściana za nim pulsowała w kolorze niebieskim i żółtym o różnych kształtach i nasyceniu ( wciąż nie widzę innych kolorów), ale zaobserwowałam charakterystyczne poziome jasne linie odchodzące od ciała i śmieszny kleks nad głową. Te linie widziałam na rycinach w książce Barbary "Dłonie pełne światła". Szkolenie trwało trochę godzin więc miałam sporo czasu by ćwiczyć. Napełniło mnie to optymizmem, że widzenia aury faktycznie można się nauczyć. Mam nadzieję, że dojdą inne kolory a struktura energii będzie wyraźniejsza. Wniosek: nawet zwykły Kowalski, który nie ma daru od dziecka , może widzieć to czego nie widać 💗

Tymczasem u  mnie spokój i duże wyciszenie. Nasłuchuję świergolenia  w prawym uchu, jest coraz głośniejsze i nie musi być już mocno cicho by to usłyszeć.  Nie napiszę, że staram się żyć w Teraz, bo po prostu tak żyję. Dla mnie jest to jakby zespolenie się żyjąc z chwilą obecną, w sensie bycia teraz tu gdzie jestem, odczuwanie i bycie dla chwili która akurat trwa , gdy np. gotuję jestem w tej chwili cała sobą , oddaję się jej jakby był to unikalny czas gotowania, gdy czytam jestem cała w czytaniu, nieważne co bym robiła jestem w tym zakorzeniona , wtedy nie jestem tak bardzo skupiona na tym co było i na tym co będzie.

Ale pytam : 

Bycie Teraz i Tu, czy Teraz i Wszędzie , gdy zaczynam odczuwać poszerzenie świadomości więc nie jest to już tylko skupienie się np. na tym samym gotowaniu, ale „łapanie” całej rzeczywistości w tej chwili, że w tym samym momencie rejestruję zabawę dzieci, padający śnieg za oknem , drugą partię dźwięków w muzyce której akurat słucham, chłeptanie mleka przez kota itd. Moja świadomość mocno się poszerza a wszystko to nie wychodzi z głowy a z serca i to czuję wyraźnie, sama ja mentalnie zacieram granice mego bycia, jakby nikły kontury mego ciała spajając się ze wszystkim co jest. I to jest wspaniałe, takie zacieranie się istoty JA a jednocześnie będąc Wszędzie.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj