Translator

Polub mnie :)

Szukaj na tym blogu

piątek, 15 grudnia 2017

Ciało w ciało

Dawno nie pisałam co u mnie się dzieje medytacyjnie. Bo w sumie nic i coś. Był dawno temu czas gdy mój umysł projektował niesamowite wizje, czasem nawet zatracałam świadomość co jest co , przekładając je nad życie obecne. Ten rozdział się dawno temu zakończył. Nastąpił wtedy inny czas – zwyczajnego spokoju, gdy nie byłam niczym nękana, nie licząc sporadycznych nieszkodliwych hipnagogów. Czas poświęcony tylko sobie był moją wewnętrzną ciszą bez obłoków myśli na niebie umysłu.

Ostatnio zastanawiałam się na jakim etapie jestem poznawania samej siebie. Wtedy przyszło słowo „turbulencja”, ale taka bez wstrząsów. Gdy jestem pomiędzy czymś a czymś. Czymś co już poznałam i chyba zrozumiałam a czymś co dopiero przychodzi. 

Bycie w niemym zawieszeniu jakby zanurzoną w ciemności istnienia bez żadnych uczynków na pokuszenie. To jak wystawienie nogi do skoku w nieznane i trwanie na sygnał „start” by zrobić to od razu, już bez zastanawiania się, bez oporów i cofania nogi do tyłu. Bez tchórzostwa wewnętrznego, gdy następuje harmonia między tym co realne a między tym co we mnie jest. Skok w coś będzie zupełnie odmiennym stanem niż ten w którym trwałam do tej pory.

No dobra więc jak jest ? Zmiana orientacji skupienia uwagi. Do tej pory siadając medytacyjnie zanurzałam się w sobie, teraz moja uwaga sama kieruje się trochę w inną stronę – w poznawanie doznań ciała fizycznego. Pisałam niedawno, że mam wrażenie iż moja aura uległa zmianie, jakbym czuła inną ją jakość ( może się mylę , ale jakaś zmiana jest na pewno). 

Gdy siadam w wyciszeniu coś się dzieje z moim ciałem fizycznym. I tu taka groteska – uczono mnie, że w prawdziwej relaksacji chodzi o odprężenie ciała, nawet podawane są komendy o tym byśmy czuli, że nasze ciało jest jak kłoda, coraz cięższe i cięższe – oznaka, że mięśnie się rozluźniają i odpoczywają. I tak było u mnie też, ale ciało zaczyna reagować inaczej – robi się lekkie, puszyste jakby i większe. Najłatwiej mi porównać oba stany np. z białkiem jajka – białko w misce to stan który był do tej pory, oraz białko ubite na puszystą pianę – stan obecny. Na razie staram się tego nie bać by „ta piana nie opadła”. Skupiam się na ciele fizycznym i czuję jakbym była w środku nadmuchanego balonu, a potem jakbym zwyczajnie była tym balonem bez zbędnego balastu kości, narządów, krwi itd… Zaczyna się też dziwny ruch mnie lub we mnie – kołysania, unoszenia i płynięcia , choć nie robi tego moje ciało fizyczne.

Przychodzą mi do głowy na razie dwa wnioski – ciało zaczyna osiągać naturalny stan gotowości wyjścia i podróżowania w inne wymiary i to całkiem świadomie bez sennych omamów i stosowania skomplikowanych technik. Bądź druga opcja – jakaś przemiana ciała fizycznego w inne – tu przychodzi mi na myśl teoria o której kiedyś czytałam – przemiana ciała węglowego w krzemowe. Nie wiem ile w tym prawdy a ile teorii picu, ale wrócę szerzej do tego tematu niebawem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj