Translator

Polub mnie :)

Szukaj na tym blogu

środa, 17 czerwca 2020

Obfitość cz 2

O obfitości pisałam dokładnie 3 lata temu w czerwcu. Wtedy to wyrywając chwasty spojrzałam w słońce, otworzyła się jakaś przestrzeń a w głowie rozbłysło słowo "obfitość". Niedługo potem znalazłam lepszą, nową pracę. 

Teraz sytuacja się powtórzyła. Obudziłam się nad ranem, umysł już przytomny, ale jeszcze nie zapełniony myślami, pozwolił na zaistnienie przebłysku informacji pochodzącego z bliżej nieokreślonej przestrzeni, choć był wyraźnie słyszalny w środku głowy. Najpierw przyszło uczucie otwierania się jakieś przestrzeni, jak drzwi  do czegoś, a potem znowu umysł rozświetlił się słowem "obfitość". Potem wstałam jak zwykle do pracy, mając mgliste wspomnienie tego zdarzenia.
Manifestacja w fizycznym świecie przyszła zaledwie tydzień później, kiedy mąż dostał propozycję awansu. Wtedy uśmiechnęłam się do siebie przypominając sobie tamto zdarzenie. Wahał się czy go przyjąć, ale ja nie miałam wątpliwości, bo dostałam znak, że otwierają się nowe możliwości. W pełnym zaufaniu do wyższego planu pomogłam mu podjąć decyzję. W takich momentach myślę w jakim stopniu i z jakim wyprzedzeniem układa się wibracja przyszłych wydarzeń. Zrozumiałam też ważną rzecz dla siebie , jaki wpływ mają na nasze życie blokady i programy. Przyszło od tak zrozumienie, że to one zamykają  nam drzwi do obfitości życia. Zresztą 3 lata temu napisałam w poście:

Czerpię z Morza Obfitości to, czego potrzebuję.

Wszechświat jest niewyczerpany, każdy z nas może czerpać z niego garściami. Każde nasze otwarcie na życie łamie kłódki do drzwi obfitości. Każda nasza blokada i program stawia kolejny mur, który potem trudno rozbić. Magia zaczyna się dziać wtedy gdy akceptujemy siebie i to co nam się przydarza, nawet gdy nie jest po naszej myśli. W takich momentach sama sobie powtarzam, że problemy nie są problemami tylko życiowymi lekcjami. 

Trzeba nauczać się puszczać to co w nas jest, by życie płynęło w nas i nie tworzyło zatorów. Gdy ja zawierzyłam życie energii serca z jednoczesną akceptacją, zaczynają dziać się cuda. Trudności życia codziennego rozwiązują się w taki sposób o którym nie miałabym pojęcia. Mój ciasny umysł sam z siebie nigdy by nie wymyślił takich doskonałych rozwiązań. Dlatego lepiej samemu nie wymyślać ściśle ustalonych scenariuszy, pomyśleć, puścić, czekać, ale nie oczekiwać....

Przychodzą też manifestacje myśli w życiu codziennym. Byłam na wyjeździe w górach, widziałam pięknie kwitnące irysy. Wtedy pomyślałam sobie , przydałby mi się taki irys w ogródku, miałabym pamiątkę. Następnego dnia wyszłam na łąkę szukając zasięgu, nagle widzę stoi samotny irys po prostu w trawie. Tak jakby ktoś go przed chwilą wykopał i postawił. Zabrałam go ze sobą, a inni pytali, wykopałaś irysa ? A ja nie, stał sobie. Na dowód pokazałam czyściutkie ręce. Ich mina bezcenna 😊.

Obserwacja życia niesie takie niespodzianki. Gdy nie jesteśmy zapatrzeni w  umysły, pozwalamy przychodzić intuicyjnym myślom. Gdy paplanina ustaje, powierzchnia robi się cicha, jak uśpione morze nocą, głos wewnętrzny szepcze do ucha podpowiedzi. 

Kiedyś pisałam nie raz o głosie w głowie, który wciąż mnie pyta: Kim jesteś ? Długo szukałam odpowiedzi. Aż któregoś dnia zupełnie nieoczekiwanie przyszła do mnie:

Jestem TYM....



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj