Jakiś czas temu przytrafił mi się taki paraliż. Zaczęło mi się coś śnić zaraz po zaśnięciu. To był jakiś ciemny, piętrowy dom, gdzie ze schodów schodziła jakaś dama w ciemnej sukni - jakby z innej epoki. W tym momencie poczułam, że nie mogę się ruszyć nic a nic. Wiedziałam, że leżę w łóżku. Piszczałam z udręki. Potem poczułam, że coś mi leży na brzuchu, coś o jakieś dziwnej konsystencji jakby jelit. Miękkie. Myślami zaczęłam to rwać i szczypać i nie wiem czy to pomogło czy nie, ale w końcu mogłam się ruszyć. Potem powróciłam do tego samego snu. Stałam przy recepcji i chyba nacisnęłam dzwonek przywołujący obsługę, ktoś był ze mną. Nie czekając poszłam w stronę schodów i widziałam siebie jak stoję naprzeciw tej kobiety. Sen w tym momencie się skończył i całkiem się z niego wybudziłam. Długo nie mogłam potem zasnąć.
Takiego paraliżu, czyli porażenia mięśni doświadczamy co noc i jest po to, byśmy w czasie snu nie zrobili sobie krzywdy, ale gdy następuje to w niewłaściwym momencie czyli gdy nie została jeszcze wyłączona świadomość jesteśmy tego właśnie świadomi. I poczucie, że nie możemy nic zrobić wprawia nas w totalną panikę. Oczywiście część ludzi jest zdania, że atakują nas wtedy zmory, zjawy i inne byty. Tylko musimy sobie też uświadomić, że te potworne kreacje to są najczęściej projekcje naszych wewnętrznych lęków, obaw i problemów. One same potrafią się pięknie zmaterializować w demony najwyższego lotu z czym się kompletnie nie identyfikujemy. Możemy też swoją energią przyciągać inne energie o podobnej wibracji. Jeśli jesteśmy nisko wibracyjni może nam wyjść na spotkanie jakaś urocza bestia by pochłeptać trochę naszej energii 😈😉
Obserwuję dokładnie swoje sny. Trafił się w tym tygodniu sen proroczy, który pokazał jakiej płci będzie dziecko koleżanki, która jest w ciąży. Dodatkowo myślałam intensywnie o innych rzeczach i rano pamiętałam, że się mi śniły. Zatem bardzo często to co robimy, myślimy i przeżywamy za dnia ma swoje odbicie w kreacjach nocnych, których jednak często nie pamiętamy.
Wiem, że to co siedziało mi na brzuchu a z czym sobie nieźle poradziłam było taką manifestacją. Tego co mroczne i ukryte wewnątrz mnie. Kolega, któremu często przytrafiają się takie paraliże, poradził by skupić się na oddechu i zacząć głębiej oddychać. Wtedy mózg powinien się załączyć. Nie przytrafił mi się od tego czasu taki epizod, więc nie potwierdzę, czy u mnie ta metoda działa.
Podchodzę do tego spokojnie, bo wiem, że te materializacje to energia, którą noszę w sobie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz