Translator

Polub mnie :)

Szukaj na tym blogu

piątek, 3 marca 2017

Materializacja strachu - psychoanaliza

Jakiś czas temu miałam po obiedzie sen, przyśniła mi się postać chłopaka który był znajomym mojej córki. Był z nią w naszym salonie w którym było gęsto od jakiegoś siwego dymu. Od chłopaka biła bardzo niska , mulasta, nieprzyjemna energia. Dokładnie taką samą czułam gdy przechodziłam pranie swego umysłu z brudów w medytacji i widziałam postacie od których biła taka sama mroczna siła. Ale teraz byłam już mądrzejsza w śnie wyprosiłam chłopaka z domu jakbym go od razu przejrzała kim jest. Przebudziłam się, ale jakaś automatyczna myśl mi przyszła do głowy, że to jest materializacja mojego obecnego lęku (problemy w pracy – byłam wtedy trochę w dupowatym nastroju). Przymknęłam na chwilę oczy i mając tego świadomość zamieniłam gówniarza w karalucha i rozdeptałam nogą.

Myślę, że kluczem do sukcesu to jest zrozumienie, że to co projektujemy nie jest prawdziwe a jedynie odbicie nas samych, ale wciąż jest odczuwanie prawdziwości tego co się widzi. A to przecież droga do nikąd. Ważną sprawą jest właśnie uzmysłowienie sobie, że to nasz umysł jest siłą sprawczą. Kiedyś robiłam tak: pytałam innych na temat tego co widziałam i wierzyłam , że to co widzę naprawdę istnieje i nie łączyłam tego, że to jestem tak naprawdę JA w mentalnych projekcjach. I gdy przyszło do mnie zrozumienie tej rzeczy zerwana została nić bezradności. To mnie nauczyło, że właśnie dopiero w tym momencie uświadomienia sobie tego rozpoczęła się właściwa osobista duchowa praca. 

Zobaczcie dwa różne podejścia do tego samego snu:

Oj , miałam okropny sen, taki ciemny i przygnębiający, coś na pewno wydarzy się złego, może to jakiś szatan mnie atakuje i przebrał się za tego chłopaka, co będzie jak mnie zaczną męczyć znowu ? Masakra mój nastrój jest dupowaty , jestem do niczego… 

Miałam sen. Odczułam niską, nieprzyjemną energię. Zmaterializowała się w postaci chłopaka o złych oczach. Dlaczego mój umysł zamanifestował się w niskiej wibracji ? Co się wydarzyło ostatnio w moim życiu….No tak, napięcie w pracy, wszyscy wokoło wkurzeni, ja sama zła. Ale nie chcę tak, wiem , że mój umysł projektuje to co ma na „tapecie”. Nie akceptuję tego stanu i nie chcę go, miażdżę ciemną manifestację, bo nie chcę bezwolnie podawać się procesowi chaotycznego biegania ślepych myśli obijających się jedną od drugą. Podnoszę rękawicę, podejmuję wyzwanie, rozpoznaję to. Manifestacja zostaje zduszona, otaczam się jasnym światłem… 

To jest jeden ze sposobów na dotarcie do siebie, gdy zostawiamy książki, gdy zostawiamy ludzi – różnych znajomych czy psychoanalityków a zaczynamy pytać siebie kim jesteśmy. Jeśli ominiemy projekcję lustra – gdzie inni widzą w nas to czego w sobie nie lubią i nie akceptują odkryjemy inną prawdę o nas samych. Bez zabarwienia jej opiniami innych i świata. Tylko tak wielu z nas wciąż się kryje za czyjąś spódnicą bojąc się puścić jej rąbka, ale gdy potrafimy już stanąć twarzą w twarz ze sobą i docieramy do czeluści swojego umysłu zrozumiemy jacy naprawdę jesteśmy. A wtedy okazuje się, że sami dla siebie jesteśmy najlepszym przyjacielem, który niczego nie wymaga i nie stawia warunków by z nami być. I to jest tak oczywiste jak to, że po nocy zawsze wstaje słońce.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj