Róznica jest kolosalna. Tak naprawdę to muzyka choć piękna - relaksująca zaczęła mnie zamulać . To tak jak kochać się w ubraniu , a potem spróbować bez. I tu i tu są doznania , ale jakość zupełnie inna.
Być może nadszedł dla mnie czas, że nie potrzebuję takich wspomagaczy do medytacji. Pierwszy raz - przedzworaj to było jak inicjacja dla mnie. Ciało początkowo normalne, potem ciężkie jak kamień a potem lekkie jak piórko. Czułam tą lekkość i wibracje wewnątrz mnie. Mogłam bez zapadania w letarg czuć każdą reakcję ciała. Ale mimo rozluźnienia , szyja była bardzo mocno napięta , czego nie mogłam się pozbyć, nie spotkałam się z tym wcześniej , cała ta okolica wydawała się twarda jak kamień.
Śniłam po raz kolejny świadomie. Widziałam moją mamę jak myła okna na święta i powiedziałam jej żeby się nie przemęczyła. A potem moją córkę , chciała ze mną rozmawiać ,ale odparłam że teraz mam sesję i że potem pogadamy.
Wrzucam utwór , który lubię ostatnio słuchać. Udanego wekendu :)
Na napięte mięśnia proponuję sugestie hipnotyczne np. z każdym kolejnym oddechem szyja staje się coraz bardziej zozluźniona a ja wchodzę coraz głębiej... i głębiej... w trans... jest wejść baaardzo dobrzee... po kilku takich sugestiach możesz wrócić do medytacji ;)
OdpowiedzUsuń