Są takie dni kiedy wkrada się monotonnia dnia , gdy co dzień
wykonuję te same czynności – jak dzień świstaka. Dziś mówię do męża w łazience ,
słuchaj wczoraj wykonywaliśmy dokładnie te same czynności o tej samej porze.
Patrzę w lustro na moje potargane włosy, podchodzę do okna , ptaki jeszcze
śpiewają choć poranki są już chłodne , wchłaniam zieleń z drzew. Odkręcam wodę ,
włączam prostownicę, , szur szur , myję zęby… Mąż znowu kiwa głową , pytając czemu ty tak po nocach siedzisz, ech on przecież nic nie wie co się we mnie dzieje. Niby nic przecież , siedzę sobie z zamkniętymi oczami , a tam w środku tyle jest tajemnic, nieodkrytych dróg do swego rdzenia, inne wymiary, myśli, doznania.
Dociera do mnie w jakich żyjemy
schematach i układach. Dlatego tym bardziej bolesne jest gdy do niektórych
zaczyna to docierać , co wywołuje życiową frustrację gdy wiemy też, że nie jest
to tak prosto zmienić , nie jest tak prosto uwolnić się z tych kajdan
zniewolenia i układów. Choć ja czuję już, że we mnie coś puszcza , uczucie
rozpuszczania wewnętrznego trwa od jakiegoś czasu. W tym życiu nie weszłam
jeszcze na swoją ścieżkę , choć wiem już o niej i ją znam. Czasem gdy się
denerwuję , że zmienianie życiowego toru tak długo trwa, znajoma czarownica
mówi mi, że mam być cierpliwa i to się stanie gdy ja będę energetycznie gotowa.
No to czekam. Przygotowuję się do
tego od dawna pracując nad sobą dzień po dniu, wysyłam w Wszechświat energię
moich szczerych myśli. Wiem , że one tam już dawno wykiełkowały, pielęgnuję je w
każdej minucie mojego życia szczerą miłością. Kiedyś powiem : tak realizują się
najskrytsze marzenia.
Dziś w nocy zapadłam w paraliż senny, po czym zobaczyłam , że w moich wejściowych drzwiach stoi w ciemności wielki, gruby facet, na siłę chciał wejść do domu, pokonałam z trudem ten paraliż senny i gościa wypchnęłam na schody po czym z wielką siłą zamknęłam przed nim drzwi. Obudziłam się szczęśliwa, że udało mi się pokonać moce ciemności. Czuję , że jestem silna i mam opiekę. W tygodniu otuliło mnie przyjemne światło a wczoraj widziałam świetlne i niebieskie punkty. Przez chwilę miałam wrażenie, że wyłania się jakaś twarz.
Pisałam do znudzenia ostatnio o oddechu, no i muszę
znowu o nim napisać. Chyba mi się płuca powiększają, albo inaczej – ich
powierzchnia do oddychania. Odnoszę wrażenie, że ilość wciąganego powietrza jest
już za mała by je wypełnić całkowicie – jakby ciało przygotowywało się do
przyjęcia dużo więcej. No i właśnie pojawia się kolejna myśl – dlatego zaczęłam
intuicyjnie głęboko oddychać aby płuca się maksymalnie wypełniły.
Przypuszczam , że docelowo taki oddech będzie każdy – bardzo
głęboki. Intuicyjnie skupiam się na oddechu w normalnej codziennej aktywności a nie jak jeszcze niedawno - raz na jakiś czas. Zadziwia mnie to jak to się dzieje , że potrafię nie wiadomo jak połączyć uwagę w tym samym momencie i na oddechu i na tym co robię . Choćby tak jak teraz, piszę posta a jednocześnie uwaga jest na oddechu. Zadziwia też, że takie zachowanie robi się normą i bywa i pół dnia tak funkcjonuję. Zauważyłam , że to mnie mocno kotwiczy w chwili obecnej, nawet jak myślami wybiegam w przeszłość czy w przyszłość, nigdzie nie odlatuję jak balonik na wietrze. To trzyma mnie za sznureczek tu na ziemi. A przecież kilka miesięcy temu oddech mnie w ogóle nie interesował
Czy to jeszcze ja czy już nie ja ? Czy inna ja ? To się wszystko dzieje samo, czy ktoś mną kieruje ? Czy to energia jest tak inteligenta, że mnie sama prowadzi do następnych etapów gdy jestem gotowa ?
Moja świadomość wypływa na powierzchnię i mówi to w co nie chciałam do tej pory uwierzyć:
Jesteś w procesie transformacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz