Znowu jestem bombardowana przez wyższe wibracje, znacznie wyższe niż mój organizm potrafi znieść bez skutków ubocznych. Jak tak obserwuję na przestrzeni czasu mogę wyróżnić etapy (chronologicznie) :
- szumy, piski w głowie
- wiercenie w prawym uchu
- jak jest cicho - szczególnie jak leżę już w łóżku słyszę delikatną muzykę w prawym uchu ( cymbałki, fale itp)
- muzyka ustaje
- wiercenie i chyba drążenie jakiegoś kanału w prawym uchu powraca ze znacznie większą siłą, wyraźnie czuję jakby ktoś mi tam dmuchał i rozrywał tkanki.
- bardzo rzadko, ale zaczynam słyszeć jakieś automatyczne zdania, od razu wiem , że nie są moje
- i obecnie: potężny pisk w całej głowie, tak piszczały kiedyś stare telewizory jak się wszystkie programy skończyły
- gdy jest cicho, coś słyszę w prawym uchu, chyba nie jest to muzyka, jakieś inne dźwięki, próbuję wyłapać słowa, ale nie udaje mi się to
Pisk jest upierdliwie wkurzający, jego ton jest nieprawdopodobnie wysoki. Znowu myślę, jak mała i krucha jestem wobec potęgi Wszechświata. To tak jakby pomyśleć jacy bezsilni jesteśmy w obliczu trąby powietrznej czy powodzi, żywioł ma tak nieobliczalną moc, że aż ciśnie się na usta by powiedzieć, że trzeba pochylić głowy i mieć do nich szacunek. Tak jak z wnikaniem w ciało energii nie z tej ziemi, gdy nasze "stop" nic nie daje. Gdy zapieczętowane i zardzewiałe ciało zaczyna puszczać i powoli się otwierać, nie ma już drogi odwrotu. Nie ma...
Dziś zdrzemnęłam się na chwilę po obiedzie - przyszedł sen. Jestem w kostnicy - widzę w trumnie mojego dziadka, on już dawno nie żyje, obok mnie stoi moja rodzina , panuje półmrok. Nagle spostrzegam, że jego klatka piersiowa się porusza w oddechu. Potem widzę, że trzymam go za prawą rękę, reszta stoi tam gdzie stała i wołam , zapalcie światło, on żyje ! Budzę się...
Może znak że coś się wydarzy, w weekend rozpoczynam pierwsze zajęcia z bioenergoterapii, i w weekend mam urodziny. Może to dobry omen, bardzo lubiłam dziadka. Kiedyś mi się śnił , że też leżał w kostnicy, spłynęło na niego od głowy światło i zamieniał się w małą dziewczynkę , jak cały się w nią zmienił to ona wybiegła na zewnątrz i dziadka w trumnie nie było, ( pisałam szczegółowo o tym ).
Chyba dał mi znak, że jest i czuwa nade mną. Jestem spokojna.
Tak naprawdę nie jest łatwo wejść w Światło, nie łatwym zadaniem jest ponieść na tyle swoją świadomość by móc dostąpić zaszczytu stania w kolejce do Boskości. Wielu z nas nie potrafi nawet znaleźć tej drogi nie mówiąc już nawet o posiadaniu cierpliwości by czekać i powoli się przesuwać do przodu przez długie lata... Niejeden nawet przy końcu odda swoje miejsce nie mając wiedzy, że był tak blisko. To wszystko uczy ogromnej pokory nas małych tu na Ziemi w obliczu Wszechświata, którego my wszyscy jesteśmy częścią...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz