Ostatni sen o szyszynce, o którym pisałam , uleczył mnie... parę dni po tym , mój kręgosłup się uleczył bez żadnych ingerencji. Miałam duże problemy z odcinkiem lędźwiowym , nie mogłam długo stać, podczas medytacji musiałam się zawsze o coś oprzeć. Teraz tego nie ma. Medytując siedzę z wyprostowanym kręgosłupem bez żadnego bólu. I TO JEST PIĘKNE :) Czuć swoje ciało bez bólu, siedzieć prosto jak strzała bez wyrzeczeń...
Intuicja znowu mi podpowiada bym wróciła do medytacji oddechowej - zatem tak zrobiłam. W tym tygodniu miałam cykl 5 oddechów na minutę, w następnych będę powoli schodziła do coraz mniejszych. Ciemność za zamkniętymi oczami nie jest już ciemnością , nie muszę specjalnie medytować, by widzieć barwne pulsujące kręgi.
Zgłębiam teraz pranajamę , coś mi podpowiada, że jest to klucz do dalszego odkrywania siebie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz