Translator

Polub mnie :)

Szukaj na tym blogu

czwartek, 12 listopada 2020

Praca z czakrą podstawy

 Pewnie was już zanudziłam Osho, ale musicie jeszcze trochę wytrzymać :). Zostało jeszcze trochę rozdziałów. One same dają duży dystans do siebie i do tego co nas otacza. 

Jak pisałam niedawno praktyka medytacyjna wciąż trwa, która teraz nabiera innego zabarwienia. Wciąż zadziwia mnie to, co może do nas przyjść , a o czym nawet nie pomyśleliśmy. Ot takie energetyczne psikusy 😎. 

Któregoś razu pokazał mi się medytacyjnej przestrzeni piękny czerwony kamień w kształcie rombu. Potem przyszło, że to jest rubin. Ot tak sobie. Parę dni rozkminiałam co z tym zrobić. Wtedy przyszło wow - przecież wyraźnie dostaję wskazówkę, żeby zająć się pierwszą czakrą - korzenia. Pasuje zarówno kamień i kolor.

Rubin daje obdarzającą życiem, ciepłą i twórczą energię, prowadzącą do oczyszczenia i przemiany. Przywraca harmonijny związek między miłością cielesną i duchową, seksualnością i duchowością, odkrywając w ten sposób nowe formy przeżycia.

Rozpoczęłam więc techniki kontaktu z Matką Ziemią. Dołożyłam do tego też przepływ energetyczny z góry. Zainspirowana lekturami Moena w zakresie pracy z energią intuicyjnie stworzyłam swoją medytację. Pracuję z tym od niedawnego czasu po czym włączam praktykę kontaktu z siłami wyższymi. 

No i co się wydarza ? W medytacji zniknęła ciemność. By być pewną , że to nie kolory z otoczenia jestem w masce mindfold. Oczywiście różne wrażenia pojawiały się wcześniej, ale niezwykle rzadko. Teraz natomiast w każdej medytacji po krótkim czasie relaksacji wyłaniają się kolory i jest to najczęściej fiolet, czasem wchodzi taki ładny nasycony róż. No i są światła. Na ten moment pojawiają się żywe jasne punkty, które kurczą się i rozszerzają w rytm jakieś  wibracji. Obserwuję sobie na razie je spokojnie próbując wychwycić jak najwięcej szczegółów czym są. Idzie to opornie , ani to złapać, ani się do tego zbliżyć. 

Przychodzą nowe sny, a często zrozumienie ich treści przychodzi do mnie po kilkunastu godzinach. Był sen o tym, że mam zdawać maturę za 2 miesiące. Uważam, że wskazany czas może mieć kluczowe znaczenie, że powinnam go dobrze wykorzystać na własną pracę. Kto wie, może za ten czas będę musiała się w czymś sprawdzić. 

Za to sen z tego tygodnia, który początkowo wydawał mi się zupełnie pokręcony, dziś poukładał się w ładną całość. Nad ranem przyszło uczucie otwarcia czegoś we mnie. Nie mogę opisać to żadnym obrazem ani żadnym innym słowem, jednie bardzo silne odczucie otwarcia. Zupełna groteska chciałabym to opisać , ale nie umiem, ale czuję to, że coś się wydarzyło. Potem pokazał się hotel i korytarz z kilkoma zamkniętymi drzwiami ( nie pamiętam ile ich było). Otwieram pierwsze z lewej. Wchodzę a tam jest piękna, czysta łazienka. Cała biała z jasnym światłem. Taka futyrystyczna jakby z przyszłości. Mocno ekskluzywna. Siadam na sedes i załatwiam się. 

Moje wnioski, które mi się głębią teraz w głowie to to, że otworzyła się we mnie jakaś przestrzeń co potem zostało zwizualizowane przez obraz drzwi. Załatwianie się może być symbolem pozbycia się wewnętrznych śmieci i balastu. Warunki na to pozwalały, bo otworzyłam drzwi do łazienki, wiec zaistniały okoliczności by móc to zrobić. Może miejsce to oznacza oczyszczoną czakrę podstawy przez którą Matka Ziemia przyjęła zbędny energetyczny ciężar.

W ciele w kręgosłupie - odcinku lędźwiowym  odczuwam ruch. Pulsująca energia sprawia, że on sam wcale nie wydaje się być sztywny, ale jest giętki i faluje w rytm jakieś wibracji.  To co się czasem dzieje z ciałem wykracza poza szkolne i akademickie podręczniki, dla których taka forma energii nie istnieje. Poczuć - znaczy uwierzyć.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj