Trochę filozoficznie było ostatnio, nie wiem czy do końca rozumiecie takie posty, ale kto jest na odpowiednim poziomie świadomości ten wie.
Energia znowu sobie o mnie przypomniała serwując mi gorące ognisko w brzuchu i wzdłuż kręgosłupa. Im więcej w sobie puszczam, tym ona sama szybciej krąży.
Tymczasem w medytacji wraca świadomość. Po tamtych wizjach sprzed „przemiany psychicznej” nastał czas odlotu, odrętwienia i bycie – nie bycia tu gdzie jestem. Teraz wraca świadomość czyli wiem , że siedzę w pokoju a jednocześnie obserwuję co się wydarza. Nie jest to natychmiastowa utrata przytomności umysłowej jak kiedyś. Ale nie wiem na ten moment czy tamten stan jest właściwy w poszerzaniu świadomości czy ten który teraz przychodzi. Łapię tą uwagę, że rejestruję iż umysł produkuje sam obrazy jakby beze mnie. To jest dosyć komiczne uczucie , gdy w umyśle wyświetlają się chaotyczne sceny, ale nie powstające z mojej woli.
W takim jednoczesnym poczuciu miejsca i czasu, ale bez procesów myślowych przez moje JA inicjowanych, wyszłam sobie w inny wymiar. „Odkryłam” przejście w 3 oku – w czakrze czołowej. Przepłynęłam przez ciemny tunel w tym miejscu, znalazłam się jakby po drugiej stronie w innym wymiarze. Gdy się „odwróciłam” zobaczyłam po tamtej stronie swoje porzucone ciało. Nie było to ciało siedzące w medytacji, ale ciało leżało na podłodze, było … puste i zmięte jak rzucona koszula.
Było jedynie takim pokrowcem bez środka. Zrzuciłam je tak jak wąż zrzuca swoją skórę. Ja sama byłam czystą świadomością bez granic i bez formy. Istniał tylko proces myślowy a porzucone ciało jakoś specjalnie mnie nie interesowało, było czymś nieznaczącym i niepotrzebnym.
Prawdą jest, że ciało nie wie, że istnieje, nie wie, że umiera, ciało nie wie, że jest w ogóle. To umysł doświadcza ciała. Przejście nie było gdzieś u góry w niebie, było obok mnie zupełnie blisko - we mnie. Chyba coś w tym jest, że wszystkie wymiary przeplatają się wzajemnie.
Energia znowu sobie o mnie przypomniała serwując mi gorące ognisko w brzuchu i wzdłuż kręgosłupa. Im więcej w sobie puszczam, tym ona sama szybciej krąży.
Tymczasem w medytacji wraca świadomość. Po tamtych wizjach sprzed „przemiany psychicznej” nastał czas odlotu, odrętwienia i bycie – nie bycia tu gdzie jestem. Teraz wraca świadomość czyli wiem , że siedzę w pokoju a jednocześnie obserwuję co się wydarza. Nie jest to natychmiastowa utrata przytomności umysłowej jak kiedyś. Ale nie wiem na ten moment czy tamten stan jest właściwy w poszerzaniu świadomości czy ten który teraz przychodzi. Łapię tą uwagę, że rejestruję iż umysł produkuje sam obrazy jakby beze mnie. To jest dosyć komiczne uczucie , gdy w umyśle wyświetlają się chaotyczne sceny, ale nie powstające z mojej woli.
W takim jednoczesnym poczuciu miejsca i czasu, ale bez procesów myślowych przez moje JA inicjowanych, wyszłam sobie w inny wymiar. „Odkryłam” przejście w 3 oku – w czakrze czołowej. Przepłynęłam przez ciemny tunel w tym miejscu, znalazłam się jakby po drugiej stronie w innym wymiarze. Gdy się „odwróciłam” zobaczyłam po tamtej stronie swoje porzucone ciało. Nie było to ciało siedzące w medytacji, ale ciało leżało na podłodze, było … puste i zmięte jak rzucona koszula.
Było jedynie takim pokrowcem bez środka. Zrzuciłam je tak jak wąż zrzuca swoją skórę. Ja sama byłam czystą świadomością bez granic i bez formy. Istniał tylko proces myślowy a porzucone ciało jakoś specjalnie mnie nie interesowało, było czymś nieznaczącym i niepotrzebnym.
Prawdą jest, że ciało nie wie, że istnieje, nie wie, że umiera, ciało nie wie, że jest w ogóle. To umysł doświadcza ciała. Przejście nie było gdzieś u góry w niebie, było obok mnie zupełnie blisko - we mnie. Chyba coś w tym jest, że wszystkie wymiary przeplatają się wzajemnie.
Tak, Brennan pisze o innych rzeczywistościach w wyższych ciałach człowieka.
OdpowiedzUsuń