Ostatnio analizowałam co się u mnie dzieje. Zwiększyła się percepcja zmysłowa, zdecydowanie jestem bardziej wrażliwa na dotyk, zapachy, dżwięki, zdecydowanie bardziej odczuwam emocje nie tylko te dobre, ale i te negatywne.
Powoli zaczynam się bardziej dyscyplinować. W dalszym ciągu brak mi całkowitego panowania nad sobą podczas alfowania. Nie wiem z czego to wynika ,ale dawno temu miałam dużo wizji teraz jakoś ich brak. Zdaje się, że schodzę szybko dość głęboko i tkwię w letargu na granicy snu. Zaczęłam się obserwować jak to się wszystko dzieje. Przedtem było tak , że cały czas myślałam i rejestrowałam obrazy, teraz samoistnie wyłączam myślenie, a wszelkie obrazy mam zaraz przed oczami, ale ich nie pamiętam po sesjach. Gdy zaczęłam się skupiać, żeby to kontrolować , zauważyłam , że jest tak:
myślę
przestaję myśleć
widzę obraz
resztkami świadomości, mówię "myśl"
zatem zaczynam znowu myśleć ( czytaj wizualizować)
znowu przestaję myśleć
widzę obraz, jeśli jeszcze łapię świadomość próbuję dalej wizualizować , choć najczęściej przestaję myśleć do końca sesji.
Wizualizacja nie obejmuje rozpajęczania dnia codziennego, czyli normalnego myślenia w becie. To moje cele, ale też co i kogo chcę zobaczyć i co się dowiedzieć
Muszę się nauczyć utrzymywać w tym głębokim stanie świadomego myślenia, co wcale nie jest łatwe. W niedzielę gdy tam przekomarzałam się z moim umysłem:
myślę
nie myślę
myślę ...
nie myślę...
poczułam mega tąpnięcie, tak jakby coś osunęło się we mnie jak lawina od głowy po czubki palców , a ciało wzdrygnęło się z dużą siłą. Otworzyłam oczy, trochę się przestraszyłam, zakończyłam sesję , chociaż miałam jeszcze 10 minut. Ciekawe doświadczenie.
Takie wstrząsy to nic dziwnego , zdarzają się przed zaśnięciem , jak zwalniają fale mózgowe, czasem obserwowałam to u moich domowników, u siebie też, ale nie w takim nasileniu.
W poniedziałek znowu się sobie przyglądałam, cały czas starałam sie utrzymywać na powierzchni, myśleć cały czas i nie dać sie zatopić przez senny letarg. Co się zatapiałam , to wypływałam na górę i tak w kółko. Dodatkowo powiedziałam sobie, że będę zapamiętywać te obrazy.
I tak między wizualizacją, pojawiały się obrazy - pierwszy - mój syn , który chciał loda, byliśmy na dworze, ( od razu powiedziałam zapamiętam ten obraz, po czym wróciłam do wizualizacji) , po chwili napłynął drugi obraz - moi serdeczni znajomi i jakaś impreza u nich w domu, i znowu mówię w myślach zapamiętam ten obraz i wróciłam do wizualizacji. Gdy pojawił się trzeci obraz to wszedł on do mojego laboratorium ( czyli miejsce gdzie odbywa się cała sesja) - była to jakaś para - kobieta i mężczyzna, ale już było koniec sesji.
Pomiędzy jednym a drugim obrazem gdzieś pod koniec czułam mój ruch, obserowałam z zaciekawieniem , jak nie ruszając się fizycznie, płynęłam, zaczynając od głowy na wysokości połowy serca w prawą stronę za siebie , delikatnie i bardzo powoli, po czym zawróciłam i popłynęłam w lewą stronę , zawróciłam i ruch ustał. Niesamowite uczucie, fantastyczne, morze spokoju, nieskończoność, constans...
Pozdrawiam wiosennie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz