W czwartek miałam dwie nieprzyjemne sny. Śniło mi się , że moj tata zmarł i drugi sen - czasy obecne , byłam w pracy , nagle nadleciały samoloty i zaczęły zrzucać bomby- zaczęła sie wojna. Zaczęłam uciekać, udało mi się bezpiecznie schronić i wbiec do budynku.
Taki sen o śmierci nie wskazuje na śmierć fizyczną ,a jest to bardziej metafora przejścia z jednego stanu w drugi, niezbędnego do tego, aby mogło nastąpić odrodzenie oraz odnowa naszej egzystencji - śmierć pojawiająca się we śnie symbolizuje głębokie zmiany, jakie zachodzą w życiu osoby śniącej lub w sposobie jej myślenia i zachowania. Natomiast wojna nie jest dobrą wróżbą , zapowiada zwykle kłopoty i troski. To fakt ostatnio denerwuję się jedną rzeczą, ale w śnie udało mi się uciec, więc pewnie wyjdę z nich. Nie jest to pierwszy sen o wojnie w moim życiu.
Podczas ostatniej sesji znowu z powodzeniem udało mi się zapamiętać obraz - koleżanka z rodziną stała na ulicy, ale moim celem na tą sesję było moje zdrowie ( wizja koleżanki, podobnie jak inne tak sobie"przychodzą" i "odchodzą" ). Przedwczoraj miałam ogromny ból gardła, tak piekący i drapiący, że nie mogłam spać ani normalnie funkcjonować. Wczoraj czytałam nową książkę W.Hewitta - "Hipnoza dla początkujących" i natknęłam się na fragment jak wpływać na swoje zdrowie. Miałam nawet nie medytować, bo pomyślałam, że przez to gardło nie dam rady się zrelaksować. Ale zdecydowałam, że spróbuję. zapadłam w totalny letarg, otoczyłam w myślach moje gardło rękami, wyobraziłam sobie chore czerwone miejsce, po czym smugi białej energii, która spowiła to miejsce. "Wytwarzałam" jej coraz więcej i więcej . Cała głowa w niej była, po czym poczułam się zwyczajnie wyczerpana. Przerwałam sesję i zasnęłam.
A dziś rano.... 3/4 bólu i drapania w gardle zniknęło. Moc jest w nas, tylko nie potrafimy z niej korzystać...ja chyba jeszcze też nie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz