Translator

Polub mnie :)

Szukaj na tym blogu

wtorek, 28 stycznia 2014

Walczymy...

Walczymy o zdrowie małego. Wczorajsza sesja była przygnębiająca i po części niezrozumiała. Jak pomyślę o tym to przechodzą mnie dreszcze.

Słuchałam utworu omsicy, i jakiegoś tam wielkiego "wow" nie ma. Tak jak pisałam utwór bardzo przyjemny, relaksujący , ale żeby tam skracał godziny ćwiczeń i "sam" wprowadzał w  stan alfa to raczej chyba nie uwierzę. Musimy do tego dojść sami praktykując, chyba ze ktoś się rodzi z większą podatnością i idzie mu to błyskawicznie, ale chyba ja do nich nie należę. Jak ze wszystkim  zresztą , rzadko kiedy dostałam coś od tak , fuksem, wszystko w życiu  musiałam sobie wypracować.

Dziś wróciłam chyba do swojej formy, czułam głębię stanu, ale byłam go świadoma. Ja namolna babka znowu zaczęłam molestować Berniego o zdrowie Sylwestra. Mały bez sił leżał na łóżku, pokryty wrzodami, które wyglądały jak mini wulkany z których sączyła się krew  usiane jeden obok drugiego. Zapędziłam Berniego do niego, ale on odpowiedział:

Nic nie mogę zrobić....

Był stanowczy i nie chciał podjąć się leczenia.

Idź do duchowego przewodnika, tu trzeba większej siły.

Zawiozłam małego na Plażę Czasu. Emo czekał na mnie. Tłumaczyłam mu, że on musi żyć , ma całe życie przed sobą. Emo nic nie odpowiedział, ściągnął z pleców białe okrycie

Święta peleryna .... - pomyślałam

Nakrył małego od szyi po stopy. W tym momencie scena jakby się zatrzymała. Staliśmy w milczeniu bez wymiany myśli. Mimo że próbowałam odchylić tą pelerynę , wzywać jakieś uzdrawiające siły , nic nie mogłam zrobić. Tak trwaliśmy obok łóżka, czekając...czekając....

I tak się skończyła sesja. Nie wiem co ona oznacza. czy święta peleryna uzdrowi chłopca, czy... zabierze....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drukuj