Pomyślałam sobie ze przecież nic nie zaszkodzi jak powizualizuję jego zdrowie. Nie mam doświadczenia w uzdrawianiu, tacie jakoś nie mogę pomóc, ale przecież mam Berniego ;) Zatem po kolei.
Wracam do tematu dziwnych sesji, zmieniłam pozycję na siedzącą. Nic nie pomogło, hmm źle może napisałam, utwierdziłam się że stan rozluźnienia następuje teraz szybko i głęboko, zresztą od jakiegoś czasu mówię taką formułkę:
Za każdym razem gdy odliczę od 3 do 1 pracuję na głębszych poziomach świadomości, za każdym razem robię to szybciej i głębiej.
No i chyba umysł zaskoczył :)
Sytuacja się powtarza trochę powizualizuję i zapadam się w jakąś głębię, nie śpię na pewno, przecież siedzę, głowa mi nie opada. W pewnym momencie jakbym się ocknęła ze strachem i pomyślałam miałam wizualizować zdrowie Sylwestra. Bałam się że sesja się skończy i nie zdążę, tym bardziej że piątek i sobota to dni bez sesji.
Przywołałam Berniego. Położyliśmy małego na naszym stole. Berni struchlał, mówi że jest źle.
Śpieszył się , nawet fartucha nie ubrał.
Krew była aż gęsta od zarazków i innych nieproszonych gości, podłączył go do kroplówki na której było napisane "Oczyszczacz krwi", do kroplówki płyn leciał z wielkiego baniaka w której był ten oczyszczacz , bo mówił , ze go dużo trzeba. Płyn zaczął krążyć w ciele, wypłukując skrzepliny, które płynęły drugim wężykiem z żyły do pojemnika , aż w końcu w miarę oczyszczania krwi, było ich mniej i zaczęła kapać tylko świeża krew, po wszystkim poprosił Alę żeby wsadziła małego do świetlistej kopuły - tak jak mnie kiedyś. Mały teraz tam leży i nabiera sił...
Bądźmy dobrej myśli...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz